Odessa kotwiczy

1 sierpnia 2012

Po iluś tam prezentacjach polskich znaków miast i miasteczek, jak i tego co się pojawia u sąsiadów, w Czechach oraz Niemieckich landach, przyszła kolej na Ukrainę.

Oto projekt identyfikacji miasta Odessa, autorstwa Art. Lebedev Studio (Moskwa-Kijów-Nowy Jork).

nowy znak Odessy

„The logo elegantly weaves together an anchor, heart, lighthouse, waves, and power”

wizualizacjewizualizacje

Podejście dość banalne: Odessa > port > statek > kotwica. Do tego wszechobecne ostatnimi czasy nawiązanie do serca, „kochania”, kolejnego miasta. Którego to już miasta…. A co z innymi portami ukraińskimi? Kotwica zajęta, chyba, że stanie się lejtmotywem, jak serce.

Tak przy okazji i na marginesie – mamy dwie  różne tendencje w budowaniu znaków/identyfikacji miast. Z jednej strony identyfikacje oparte o strategie, budowane skrzętnie i celowo, oparte na mniejszych lub większych badaniach i fokusach. Z drugiej znaki budowane na hasło „jaki koń jest każdy widzi”, w trybie konkursu „na misia”. W sumie dochodzę do wniosku, że  obie tendencje mają pełną rację bytu, z prostej oto przyczyny – większość tych skrzętnie pisanych strategii ląduje w szufladzie, zostawiając całą robotę ich stronie wizualnej – znakowi lub fragmentom identyfikacji. Piszę fragmentom, bo jakoś dziwnie to wprowadzane niekompletnie, na ogół, coś tu, coś tam ciapnięte. Założenia pierwotne  są, nie kontynuowane, rozwijane, wchodzą kolejni poprawiacze, pod dyktando chwili preparujący kolejne odsłony etc. Sprowadza się to, jak widać, do jednego i tego samego – znaku, samego, co ma czynić cuda. Problemy pojawiają się, niestety muszą, przy tych solidniejszych opracowaniach, opartych o wypracowaną strategię, która naturalnie schowana, w szufladzie. A schowana, bo cenna, a ludzie i tak nie zrozumieją. Pozostaje więc znak/identyfikacja oderwany od treści i robiący za cudaka, jak znak merca na hulajnodze, któremu się dziwują, protestują, opluwają i dopisują interpretacje z innych epok, bajek i snów, nie mając dostępu do tej prawdziwej. Wygląda to czasem komicznie, gdy nowy znak przypisywany jest jakimś starym hasłom czy strategiom  dawno minionych lat i nijak się nie chce zgadzać z nimi, w żadnej warstwie.  Bo niby jak miałby się zgadzać.  Tak sobie myślę, że może rzeczywiście miastom nie są potrzebne żadne strategie. Wystarczą same znaczki, jakiekolwiek, byle były ładne, podobały się wszystkim. I tak przyjdzie w sumie powyborcza zmiana i zamiecie, po swojemu.

A Odessa kotwiczy…


Znaczek nie jest może urokliwy (1. zdj.), trochę ciąży ku dołowi, ale w sumie to kotwica powinna ciążyć w tę stronę ;), czy to jest dobra konotacja, to już by trzeba pytać o strategię, tej nie znam…

Za to egzekucja ma swój urok — mówię Ci, Andrzeju, jako praktyk za granicą, cudem przywrócony macierzy ;) — cyrylica stawia takie trudności, że wspomnę tylko posuchę krojów, że zaprezentowane przykłady cieszą oko.
Inna sprawa, że widać rosyjską szkołę diełania ikon, ale ona mi nie straszna, ja wychowany na Wiesołych Kartinkach :D

Co do strategii miast, to przyznaję Ci całkowicie rację, tu jesteś nawet większym specem.
My się zwinęliśmy z tego rynku, ku obopólnej radości, tzn. my mamy spokój od „waryjotów” różnej maści, jedni podpalani, inni nabuzowani ;)(dobra mieliśmy, jak już wiesz: http://www.creamteam.biz/blog/index.php/2012/wybila-godzina-w/ ), ale pracujemy nad powrotem do równowagi.
Druga strona też odniosła korzyść, o radosnej jej twórczości cała druga część Twego wywodu… i dobra jest!
O słuszności naszej decyzji o opuszczeniu takiej niszy przekonuję się raz na jakiś czas, np. dziś rano, dzięki felietonowi Jacka Żakowskiego w Wyborczej: http://wyborcza.pl/1,75968,12217080,Trzy_tysie_z_kawalkiem_na_miesiac.html?
Przeczytaj, proszę.

Irena:

Mnie nrawitsa ;-) wygląda apetycznie

*imię

*e-mail

strona

napisz komentarz

*

 
    • Translate to:

  • Nowe

  • Tematy

  • Tagi