FigaroFont
24 maja 2011czyli dwugłos o antyreklamie na bazie znaku.
Dostałem mail od Amadeusza Targońskiego, odpowiedziałem, po jego kolejnym mailu doszedłem do wniosku, że to dobry przyczynek do zwrócenia uwagi na antyreklamowe działanie znaku gdy…
AT:
Witam serdecznie,
[…] Niedawno, będąc w jednym z wydawnictw, z którym współpracuję, ujrzałem folder drukarni. Folder jak folder, ale logo… Folderu nie będę słał, bo szkoda czasu, ale podam link do strony internetowej owej firmy: Figaro
Gdyby tylko kolory zamienić na żółty i czarny i wyprostować narożniki to nic innego tylko „wyjdzie” z tego dom typograficzny FonFont, który Pan zapewne świetnie zna…
Dla mnie to jest jednak przegięcie, żeby posłużyć się w tej samej przecież branży takim „zerżnięciem”…
Tu warto pokazać oba znaki, dla jasność co czyje. Z lewej FontFont z prawej Figaro.
alw:
Sprawa i prosta i nie. Z jednej strony plagiat, a z drugiej ówże musi być robiony z rozmysłem, w sensie prawnym. Inspiracja raczej nie, bo ewidentnie to samo, czyli jednak plagiat, bo trudno zakładać, że drukarnia nie wie nic o FontFont i nie zna ich znaku, ale to tylko założenie, że jak branża to wie. Jest i trzecia możliwa opcja zbieg takiego samego konceptu, powstały niezależnie z racji łatwości takiego przekształcenia. Ja stawiałbym jednak na plagiat.
AT:
Z rozmysłem pchać się w ryzyko, że ktoś powiąże te znaki ze sobą? Nie jest to chyba firma aż tak drapieżna…
Na mnie osobiście ten znak podziałał jak antyreklama, na pewno nie chciałbym drukować u kogoś takiego… Wydawnictwo w którym byłem i zobaczyłem folder po moim skojarzeniu obu znaków od razu wyrzuciło ofertę do kosza…
A w to, że ktoś z tzw. branży nie zna FontFontu to raczej trudno uwierzyć… Co innego gdyby to była jakaś niewielka firemka…
A może FontFont chciałby się wypowiedzieć w tej sprawie… ;-)))) Albo raczej ich prawnicy… ;-)))
Nie wiem czy firma drapieżna, czy też raczej ktoś miał pomysł na podpinkę. A może w ogóle nie było pomysłu tylko misie. Jak dodamy do tego ewentualne, bo nie wiem na pewno, oszczędzanie na pierdołach, czytaj projekcie znaku, to będzie i jakieś wyjaśnienie. Zakładam, może błędnie że to tani dizajn, z prostego powodu – projektanci jednak nie pchają się do plagiatów, jeśli je popełniają to raczej z podobnego toku myślenia i dochodzenia do podobnych koncepcji. Amatorzy, biorący się za projektowanie, uważają że w necie wszystko do wzięcia, wystarczy ctrlC i ctrlV a potem mały retusz – obrót, zmiana kolorów, ściśnięcie, zaokrąglenie narożników itp. Ale jakby się sprawy nie toczyły projektowo i obojętne co mówił twórca znaku, fakt jest faktem, nie najszczęśliwszym dla firmy, wręcz, jak napisał Amadeusz, antyreklamą. Ja dodam – rzetelność została podana w wątpliwość i w takim kontekście hasło „Cała Polska u nas drukuje ” można spuentować jednym słowem – jeszcze.
Uprzedzając ewentualne głosy, że jeśli znak zarejestrowano w Polsce to wszystko ok, otóż nie. Sprawa rejestracji jest dość prosta jeśli obszar działania ffirmy, wybrane pola działania, jednej i drugiej się nie pokrywają , a firma A ma ochronę na obszar własnego kraju, to właściwie z grubszaa nie ma przeszkód w zarejestrowaniu znaku w innym obszarze działania i w innym kraju, ale….. bo zawsze jest haczyk „ale”, jest ochrona na bazie prawa autorskiego.
Puenta
Znak pożyczony zadziała odwrotnie do oczekiwań. Zamiast reklamy przyniesie antyreklamę, zamiast zysków straty i to nie tylko w postaci straconych klientów.
Podobne artykuły
logo plagiat
Tagi: Amadeusz Targoński antyreklama Figaro FontFont plagiat
komentarzy 8
Jeszcze trochę o tym myślałem, w dzisiejszych czasach, gdy drukarnie oferują druk + „projekt gratis” to antyreklamą chyba nie będzie, no może tylko dla nielicznych „frajerów”…
Pozdrowienia od frajera… ;)
Owszem zniknęło jak widać i niestety nie wygląda lepiej :)
Nawiązując do projektu gratis, taka opcja jest możliwa, ale po przekroczeniu kwoty rzędu kilkuset złotych, wiem, bo samemu przyszło mi korzystać z usług owej firmy.
Nie powiem, dla mnie ewidentny plagiat „tylko zamienimy kolorki żeby nie poznać”. Natomiast co jest moim ulubionym przykładem, to… temat szkół jazdy. Nie wiem jak to działa w kontekście skuteczności, ale jakoś mnie strasznie rzuca się na ulicy w oczy to zjawisko na „pożyczanie” z rynku ogólnie około motoryzacyjnego. A czemu mówię o L-kach? Bo zważywszy na ilość L-ek jakie jeżdżą po drodze jest to nagminne wręcz, a przy tym bezpardonowe.
I tak mamy szkołę WRC której logo żywcem wzięto z rajdowych mistrzostw świat (z angielskiego skrótu zwanego WRC), jest i szkoła jazdy o logotypie wprost zapożyczonym z serii wyścigowych gier komputerowych Gran Turismo. To tak żeby nie rozpisywać w przykładach dwa łatwe do zidentyfikowania w temacie około motoryzacyjnym dla nie zainteresowanych.
Zastanawia mnie tutaj zawsze czy to świadomy wybór na podpinkę, czy tez może i w dobrej wierze oddają temat domorosłym grafikom (syn współwłaściciela ma komputer z Corelem), a ci od razu sięgają po łatwiznę.
Jedno jest pewne, antyreklamy na pewno to nie zrobi, bo żaden potencjalny klient takiej szkoły, raczej świadomym tego nie jest, a działa skojarzeniem że „Gran Turismo jest takie fajne”.