Ano przystań.
28 maja 2009Tak a propos tej promocji i logo Koszalina znalazłem inną ciekawostkę z tego miasta. Ciekawostkę na potwierdzenie tej, wspomnianej w tytule poprzedniej notki, chcicy promocyjnej – logo promocyjne powiatu koszalińskiego wraz z opisem symboliki, całość uchwały można poczytać na stronie Starostwa Powiatowego w Koszalinie
Logo nawiązuje do charakteru i potencjałów Powiatu Koszalińskiego,- przede wszystkim związanych z rolnictwem i obszarami wiejskimi oraz turystyką i wypoczynkiem. Ponadto całość oddaje w pełni wizerunek Powiatu, jako miejsca do wypoczynku aktywnego, wypoczynku na łonie przyrody i wypoczynku rodzinnego.
a. Zawarta kolorystyka oddaje ciepły, słoneczny klimat oraz bogactwa natury:
– Kolor zielony – lasy, uprawy rolnicze, łąki, drzewa i ogólnie identyfikowana tym kolorem roślinność, jak również wszelkie inicjatywy ekologiczne.
– Różne odcienie koloru niebieskiego – nawiązanie do morza, jezior.
– Zmieszane kolory błękitny z białym identyfikują morskie fale.
– Kolor żółty jest kolorem ciepłym, słonecznym, kolorem zdrowia (w przypadku kłosa zboża)b. Zawarte kształty i symbole oddają charakter i bogactwo Powiatu:
– Kształt przypominający drzewo oddaje bogactwo zieleni i roślinności, drzewostanu.
– Zboże identyfikuje rolniczy charakter Powiatu.
– Kształt falującej wody i morskich bałwanów oddaje turystyczny klimat i zasób, jakim jest dostępność morza.
– Kształt łódki – oddaje turystyczny klimat Powiatu i aktywnego wypoczynku przy akwenach wodnych, użycie dziecięcej papierowej łódki ponadto oddaje charakter wypoczynku rodzinnego, zabawy, bezpieczeństwa i spokoju.c. Całość logo komponuje się tematycznie z hasłem.
Nooo, oddaje i komponuje się… szczególnie te bałwany.
Promocyjna chcica
26 maja 2009Kolejna identyfikacja miasta czy kolejny źle odgrzany kotlet, pachnący nieświeżym olejem?
Miasto Koszalin wzięło sobie chyba do serca reformę oświaty i postawiło na 5-latki, co widać w nowym znaku promocyjnym miasta, autorstwa Metamorphosis Brand Communications z Wrocławia. Znak będzie jedną z atrakcji odbywających się właśnie Dni Koszalina. Będą achy i ochy włodarzy, jacy to oni zdolni i przewidujący a dbali o przyszłość w szczęśliwości Kochanych Koszalinian, czyli kolejny pic na wodę /czytaj: propaganda/. A niech lud ma igrzyska, po co mu chleb.
Szerzej o sprawie można poczytać na forum koszalin24.info dyskusja na 12 stron naprawdę warta poczytania. Wszyściutko detalicznie wyłożone i zcytowane, to i powtarzać nie warto, tym bardziej że się zdrzaźniłem.
Jak już o Koszalinie, to warta wzmianki lokalna inicjatywa promocyjna Grupy MADE IN KOSZALIN lepsza, niż to co powyżej.
No ale oni zapewne nie dla poklasku i wizji rzeczywistość mamiących, a dla konkretu to robią, wiedząc co i dla kogo, że o prostym „co chcemy zyskać” nie wspominając…
KONSTATACJA,
na boku,przy okazji dnia owego pamiętnego szczęśliwości promocyjnej.
Promocyjna chcica opanowała nasze miasta wsie i przysiółki, a jeszcze trochę zajrzy do stodół i wychodków. Wszyscy pędzą po identyfikacje wizualne i strategie promocyjne, kolejność obu elementów dowolna, serio. Niektórym to i samo logo z konkursa za stówę wystarcza. Pędzą jakby w spodniach rozżarzone węgle mieli wsypane. Mus ogólnokrajowy. Taki trynd – promocja 2.0. Pędzą bez pomysłu, zastanowienia i wiedzy o własnych plusach i minusach, czasem i własnej historii. Unikalna cech (USP) kojarzy im się bardziej z biustem pani Zosi niż potrzebą jej wyartykułowania w stosunku do miasta. Ale co tam, od tego są przecież agencje (brandingowe, marketingowe, pr, reklamowe i jakie tam jeszcze sobie wymyslimy), zleci się „za parę groszy” i wszystko piknie wydumają i odprojektują. A Agencje wyczuły pismo nosem – toć żyła złota, mało że jest, to sama lezie w łapy. Lezie beznadziejnie nieprzygotowane to i kupi wszystko a drogo, byle mocno podlane sosem badawczo-strategiczno-elokwentnym i zaklinaniem rzeczywistości. Do kompletu grafik z łapanki, czasem nazywanej konkursem, odwali za rzeczywiste parę zeta łobrazkowość i wio, przyprawa gotowa. Nie kupi jeden, czasami bywa że trzeźwy, to się strategie przerobi zmieniając nazwę wsi, miasta czy przysiółka i następnemu opyknie. Włodarze cali szczęśliwi niebywale, a zadowoleni okrutnie, tłumaczą potem z radością w oku kolejny gniot, na podstawie lipy wydumanej, czyli tak zwanej szumnie symboliki znaku. Co prawda nijak jej nie można się dopatrzeć, ale skoro opisali i to na 3 bitych stronach, to musi jest. Zadowoleni tym bardziej ze pochwalić się można sobą, może nawet w tv pokażą, i własną dalekowzrocznością, no i podkładka jest na ciężką kasę wydaną na opracowanie.
Nie chcę krakać, ale znam życie, po pierwszej euforii i pobawieniu się nową zabawką, szczególnie kombinowaniem na co by to jeszcze wtrynić, przyjdzie znudzenie i całe opracowanie wyląduje w pancernej kasie, dla potomnych, niech poczytają jakie mieliśmy słomiane zapały, a może ewentualny dowód, w kolejnej kampanii, na niegospodarność poprzedników. Smutne to w sumie, bo mało że za ogólnikowe hasła i wizje senne przeputane wielkie pieniądze, to na dodatek zaśmiecenie wizualne wzrasta w tempie dramatycznym, przyprawiając na dodatek o niestrawność i odruchy nieobyczajne. Pewnie lepiej i sensowniej byłoby wywalić te pieniądze na załatanie choćby kilku dziur w drogach, albo wsparcie potrzebujących, bo to i punkty byłyby za gospodarność, a takoż wdzięczność kartkowa wyborców przy urnie, ale cóż lubimy mity, obiecanki, wizje… najlepiej za odpowiednio duże pieniądze, niestety nas wszystkich.
Do Mitu i Wizji Rodacy! Chociaż lepiej byłoby do miotły i ścierki…