nieprzydatna przydatność

15 czerwca 2014

Poczytałem sobie artykuł o notatnikach, Maja Święcicka „Franklin Mill zamiast Moleskine’a?” i zastanawiam się nad przydatnością tych tychże ekstra, hiper, ekskluzywnych notatników. Przydatnością, nie modą, dla grafików, tym bardziej, że sporo razy trafiałem na poszukujących, owych notatkochłonnych produktów, z rozpalonem czołem i szaleństwem ich posiadania w oczach.

szkic ołówkiem, alw

© Andrzej-Ludwik Włoszczyński. All Rights Reserved.

Sam notuję, jak to się ładnie mówi, na czym się da, bywało że i na bilecie komunikacji miejskiej. Sporo szkiców powstało na makulaturowych pustych stronach wydruków, gazetach, serwetkach papierowych, ale używam też zeszytów, pustych makiet książek czy najzwyklejszych notatników za pięć złoty. Ilustratorka Irena Czusz pokazała ostatnio na Facebooku swoje notatki rysunkowe, na kartonikach z rajstop. I fajnie.  Fakt faktem, że te notatki na luźnych skrawkach trudno się archiwizuje, potrzebne pudła, pudełeczka. Z drugiej strony taki super notatnik powoduje u mnie jakiś nabożny lęk, przed zapapraniem go czymś nie koniecznie równie wspaniałym, jak on. Mam na półce taki ekstra notatnik, w twardej oprawie, ze złoconymi tłoczeniami, otrzymany dawno temu, od znajomego grafika z Rumunii. Cud, miód, pomada. Stoi tam i kurzy się od wieków, bo jakoś żal psuć te karty jakimkolwiek szybkim szkicem, niedokończoną myślą, bazgrołem ot tak na szybko, a wymyślanie czegoś równie eleganckiego, jako wypełnienia, trwa i będzie trwało nadal, bo każdy pomysł jeszcze nie sięga, nie dostaje tej wspaniałości.

Te cudownie wykonane notatniki jakoś bardziej pasują mi do pensjonarek prowadzących dzienniczki intymne. To moje zdanie, nie znam się, bo nie używam i pewnie nie wiem co tracę. Niby poręczne, ale jednak, dla mnie nieporęczne, zbyt ładne, powiedziałbym nawet nobliwie ładne, takie do postawienia na półce albo pokazywania na wystawach. Brak mi w nich całkowicie luzu. Złote ramy, i wstaw w nie byleco. No, ale jedni potrzebują narzędzi do pracy, a inni markowych narzędzi, z naciskiem na Markowych.

Marka rządzi i potrafi wmówić odbiorcom rzeczy czasem całkowicie zbędne, jako niezbędne. Tak niezbędne, że oddychać przestajesz i więdniesz, nieświadom tej niezbędności. Wiele takich nieprzydatnych przydatności, coraz więcej z każdym rokiem i coraz bardziej cool, extra, trendy & top class, bo inni, jak to głoszą marki, „już to docenili, a Ty?”. A Ty nie,nie jesteś trendy, jesteś wsteczny, anachroniczny, nie doceniający szansy bycia Kimś Kto Już Ma i Może To Pokazać, ale i jesteś wrednym typem, bo nie dajesz marce zarobić, a przecież się napracowała, stworzyła, wyceniła i tylko tej Twojej kasy brak…

Jak w tej piosnce, zanotowanej na karteluchu – „i tylko mi Ciebie brak, Ciebie brak, w tym więźniu”.


Tak samo jest z produktami Apple. Firma wmówiła, że jest to niezbędny sprzęt, jeśli chcesz być grafikiem i graficy kupują. Ja kilka dni temu stałem przed dylematem, czy kupić super hiper ekstra iPad Air czy zwykłego Szajsunga. W kocu kupiłem Szajsunga, bo ma slot na microSD i jakoś tak łatwiej się komunikuje przez USB bez konieczności instalowania iTunes :)

Chris:

Spojrzawszy ostatnio w statystyki, przeraziłem się natłokiem odwsiedzin z makówek… całe 5,3%. Tymczasem pospolity linux robi u mnie ruch na poziomie 8%.

Jeśli więc jest kraj, w którym graficy pracują na Makach i jest ich większość, to na pewno nie jest to Polska.

Lag:

Ja się boję pisać w moich cud-miód notatnikach.

Za ładne na luźne myśli… – głupie uczucie, ale hamuje.

*imię

*e-mail

strona

odpowiedz na Andrzej

*

 
    • Translate to:

  • Nowe

  • Tematy

  • Tagi