chęcanie na bal
11 stycznia 2013Chęcanie. dobrze czytacie. Bo nijak nie wiem czy to, co przedstawię, to zachęcanie czy zniechęcanie. Myślałem że nic mnie już nie zaskoczy, a tym bardziej w temacie reklamowania balu, ale „życie przerosło kabaret”, jak rzekł był klasyk.
Bal to jak wiadomo zabawa. balanga, potańcówa z popijawą. Może być, jak najbardziej, w szczytnym celu, aliści nadal jest to zabawa, a nie umartwianie, martyrologia i stypa. Zatem reklamowanie, tejże zabawy, jak należało by oczekiwać, powinno być sympatyczne, wesołe, zachęcające itp. itp. Powinno. Jest już jednak wyjątek, czyli reklama balangi, w szczytnym celu, w anturażu cierpiętniczym z narodowym przytupem, martyrologicznie obmurowanym. Kto zainteresowany może kliknąć na obrazek i zaryzykować przejście sita rejestracji.
„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie…”
Adam Mickiewicz Dziady. Część II
Strach się bać, przepraszam, bawić, bez włosienicy.
Podobne artykuły
Spójrzmy na to najpierw od strony języka: moim zdaniem ciekawe jest połączenie słowa „bal” (czyli czegoś co się kojarzy z garniturami, sukniami, a nawet krynolinami, smokingami itd…) ze słowem „niepokorność” – taki koncept zgoła barokowy.
Jak dodać to tego ceglany „punkowym” klimat i drapieżny wizerunek orła mamy ciekawy efekt. Podejrzewam, że raczej zabawa będzie szampańska niż martyrologiczna, a „zadęcie” to tylko poza.
Mnie by nie zachęciło, ale obiektywnie muszę przyznać, że pomysłowe.
Cóż poradzić, niektórzy nie umieją być patriotami bez zadęcia, wielkiego teatru i martyrologii. A już najlepiej kreować martyrologię własną, tylko broń Boże żeby się ta wizja zrealizowała.
Naród wspaniały, tylko ludzie…