przepisywacze

28 sierpnia 2019

Pewne poważne pismo zaproponowało mi współpracę, cobym coś napisał dla nich. To napisałem, a pierwej podesłałem, na wszelki wypadek, „rybkę” coby zorientować redakcję jakim stylem pisane będzie, i już po miesiącu dostałem info:

„Tekst bierzemy. Troszeczkę skrócimy. Po korekcie dostanie Pan do akceptacji.”

 

Fajnie. Korekta przyszła po… kolejnych 3 miesiącach, z prośbą o uzupełnienie przypisów. Czytam tę korektę i poznać tekstu nie mogę, bo mi jakoś się sensy poinaczyły w tej poprawności językowej. Sztuczne to jakieś i drewniane jak kołek w płocie. Pytam więc o powody przepisania na nowo

„Troche to wynika z naszego stylu, bardziej z potrzeby skrótu. Staraliśmy się by tekst nie stracił nic z Pana myśli.”

Skrót rozumiem, mus miejsca, stylu pisma już nie bardzo, bo mnie nikt wcześniej nie uprzedzał o sztywnych kanonach takowego. A co do straty moich myśli, to i jak najbardziej, wyszły cudze, nie moje zamyślenia. Poprawiłem tekst, przywracając własne sensa i odesłałem, z prośbą o nie pisanie raz jeszcze na nowo. Minęło dwa tygodnie cichuśko, jak makiem, wreszcie powiastka spływa:

„Bardzo proszę się na nas nie gniewać, ale widzę, że nie będziemy w stanie się porozumieć, co do kształtu tekstu. Myślę, że dalsza „walka” o formę nie przyniesie rozwiązania, a każda ze stron w przypadku kompromisu będzie niezadowolona.”

A jakaż to walka miała by być i o co? o kształt? toż kształt przykrojony aż miło, ale o sens własnych wypowiedzi chyba autor ma prawo wnosić, by je zachować. Że styl nie taki? mogę zrozumieć, ale przecie chyba mój blog czytali, skoro zaproponowali, i wiedzieli jak piszę, nie protestowali. A może nie czytali i nie wiedzieli. Jednak przesłany tekst musieli czytać, to jednak wiedzieli, a tu masz, przepisują na nowo bez pytania, dania racji i jeszcze o jakisiś walkach wspominają… .

Mówiąc szczerze nic nie rozumiem, to jakaś nowa moda pisania za autora? Pewnie jestem zbyt odstający od poprawności, tylko czy ja muszę, w ramach tej poprawności, być suchy jak wiór i łykowaty?!

Pal ich licho.

PS tekst się nie zmarnował, wzięli inni i nie przerabiali.


chce się pracować

7 sierpnia 2013

Wszyscy projektanci gromadzą regularnie, lub co jakiś czas, rekomendacje od zleceniodawców, do pokazania innym, potencjalnym zleceniodawcom. Część z tych rekomendacji to oschłe blablabla urzędniczym tonem, według szablonu. Zdarzają się też, czasem, choć rzadko, opinie bardziej osobistej natury, pisane potocznie, od serca. W sumie jeśli już dostajemy ową rekomendację, bo czasem nie dostajemy mimo prośby,  jest to kilka, czasem kilkanaście zdań o naszej pracy i współpracy, na papierze firmowym z pieczątką i podpisem,  choć bywa, że tylko przesłane pocztą elektroniczną, w formie PDF lub JPG. Pomijanym jednak przez nas, na ogół, elementem takiego zbioru są maile i zapisy rozmów z klientem, a to właśnie tam są prawdziwe perły opinii na temat naszej pracy i układającej się współpracy, naszej fachowości etc. Mało kto zapisuje to, co mówi Klient, na nasz temat, mało kto wyłapuje takie zdania w czasie rozmów, a jak wyłapuje, to co najwyżej pierś wypina „bo głaszczą” jego ego i tyle, z pamięci to szybko  ucieka, a szkoda. Może to kwestia braku wyczucia, że warto to notować, może kwestia „słucham a nie słyszę”, ale jest przecież także korespondencja mailowa.

Z tej korespondencji elektronicznej z klientem pojawiają się, na forach różnistych, na ogół cytaty prześmiewcze, stawiające klienta w pozycji analfabety, nie znającego się i nie rozumiejącego, naszym zdaniem, oczywistych spraw, oczywistych dla nas naturalnie. Taka zabawa kosztem anonimowego klienta jakoś przyznam mnie nie bawi w swojej masie. A jednak oprócz potknięć i czasem rzeczywistego braku wiedzy na temat, pytanie kto tą wiedzę powinien mieć i czy aby nie dla tej właśnie wiedzy klient do nas przyszedł,  są tam czasem zdania bezcenne, dla nas, jako wykonawców.

Właśnie taką najwspanialszą opinię o współpracy dostałem, w mailu, od jednego z Klientów:

„Honorarium wysłane. Jest tam troszkę więcej, w ramach bonusa wdzięcznościowego za te wszystkie kłopoty i dodatkowe prośby, które tam się gdzieś naskładały.
Mam nadzieję, że współpraca jeszcze trochę potrwa z korzyścią i dla Pana i dla nas.”

Dla Takiego Klienta chce się pracować :)

Dlatego słuchaj uważnie, co mówi klient, i czytaj uważnie maile, to może Ci się przydać.


2 poczytajki

22 czerwca 2010

1. Wywiad z Janusz Kaniewskim autorem aktualnego logo Fiata.

2. Zanim zaczniesz współpracę z grafikiem czyli „9 sposobów, aby wkurzyć grafika”, autor Monika Chitra

Miłej lektury.


 
    • Translate to:

  • Nowe

  • Tematy

  • Tagi