logoza z herbozą
8 maja 2021Znak wsi Łukowica jest ewidentnym przykładem przenikania dwóch typów znaków miejskich – logo i herbu. A właściwie logozy i herbozy, bo to przykład znakowego pogranicza, nakładania się skrajności z tych obu typów znaków.
Mamy tu z jednej strony wizję nieco dziecięcej herbowości, w postaci fantazyjnego obramienia tarczy, a z drugiej strony nieco naśladujące mapę przeniesienie charakterystycznych punktów miejsca – z rzeką, kościołem itp. – jako godło. To niby godło jest całkowicie różne w stylu od ozdobności obramienia herbu, ma w sobie coś z minimalizmu kartograficznego, brakuje jedynie róży wiatrów. Nieco odstaje w tym kartograficznym stylu ta rozlana rzeka, ale cóż, taka wizja twórcy. Do tego dodano logotyp, z nazwą miejscowości, w kolejnym stylu, bez związku z dwoma poprzednimi.
Jak to kwalifikować, ani to herb, bo całkowicie niezgodny z heraldycznymi zasadami, ani to logo, ani mapa. Ot, zlepek różnych stylów i typów znaków.
Patrząc na to inaczej – znak wsi Łukowica prezentuje wszystkie marzenia o chęciach i marzeniach: ważności, miejskości, oderwaniu się od tej wiejskości ku lepszemu światu, choćby przez znak. To nie są złe marzenia, same w sobie, warto to jednak robić z większym wyczuciem stylu, charakteru, zasad budowania i przeznaczenia znaku.
Przyjazna cepeliada
12 sierpnia 2010Z remanentów na GL wyciągam dziś cepeliadę znakową, pod wdzięcznym tytułem „Przyjazna wieś”
Stosownie do zapisów regulaminu konkursu na zaprojektowanie znaku graficznego (logo) konkursu „Przyjazna Wieś” organizowanego przez Sekretariat Centralny Krajowej Sieci Obszarów Wiejskich, a zwłaszcza w odniesieniu do zapisu pkt. VII Ocena, Komisja Konkursowa w dniu 7 lipca 2010 r., dokonała wyboru jednego, najlepszego projektu przy zachowaniu anonimowości zgłoszonych projektów.
Skład jury – Zastępca Dyrektora Departamentu, Naczelnik Wydziału, starszy specjalista, Naczelnik Wydziału i główny specjalista (zapis rangi zachowany zgodnie z oryginałem). Znaczy słuszny i po linii.
„[…] przy ocenianiu prac kierowano się względami funkcjonalnymi i artystycznymi zgłaszanych projektów. „
Jury miało zapewne bardzo dobre podstawy merytoryczne do oceniania, tej funkcjonalności i artyzmu, w końcu w Polsce wszyscy znają się perfekt na wszystkim. Najważniejsze oczywiście kryterium oceny, ważkie i jedyne jak sądzę, to sakramentalne „mi sie…”. Wygrywa ten, co ma najwiecej misiów, proste.
Miał być co prawda znak promujący konkurs na najlepsze projekty infrastrukturalne realizowane na terenach wiejskich pn. „Przyjazna Wieś”. Ciekawe swoją drogą, że o zgodności z założeniami nikt się nie zająknął. kto by tam sobie zawracał głowę szczegółem i mało zrozumiałym słowem „infrastrukturalne”. Wieś to wieś i szlus.
Cały plon konkursu, sądząc po prezentacji, to przywołana przeze mnie cepeliada w najlepszym wydaniu – słoneczka, drzewka, serduszki, stodółki, panny w strojach jak należy ludowych, wiatraczki, koguciki i druciki und so weiter. Z jednej strony jednokanałowe myślenie, bez głębszej refleksji o co chodzi, jest hasło „wieś” to sru domek, słonko, serducho, toż – wsi spokojna, wsi wesoła – mawiał poeta. Z drugiej strony myślenie pobożne – będzie sobie ładne logo i sprawi cud, najważniejsze by NAM się toto podobało.
Niegdyś mój mentor, przy kielonku, był łaskaw stwierdzić sentencjonalnie – „właściwie to wszystko wizualne, co komu do łba przyjdzie, można nazwać znakiem/logo. Bo w końcu jest to jakieś znakowanie, czasem tego co trzeba, ale częściej bywa to znak nieudolności twórcy i niefrasobliwości zleceniodawcy.”
Pewnie miał rację i właściwie, kontemplując znak własny organizatora, nie powinienem mieć pretensji…
– majo co lubio – jak mawiał pan Zenek, taki styl wizerunkowy – przaśnie, zgrzebnie, ludycznie, tanio finansowo a bogato rysunkowo i aby coś było „ładne” DLA NAS i „misie” PODOBAŁO. Taka karma.
Aaaa… zapomniałem… poczytajcie wpis Krzysztofa Bochnackiego „marność nad marnościami i wszystko marność” na zasadzie kompletu, koniecznie.