ale serio?
11 czerwca 2014Dostałem dziś mail, z STGU, początek taki:
„Szukasz grafika?
Ruszyła największa w Polsce wyszukiwarka projektantów www.stgu.pl
Wyszukiwarka pozwala szukać projektantów biorąc pod uwagę miasto, typ projektu i rodzaj działalności projektanta.„
Z ciekawości wchodzę i sprawdzam – na rybkę szukam projektantów logo, freelancerów, lokalizacja nieistotna. I co mi pokazuje ta największa wyszukiwarka?
Jeden, prezes STGU.
Ale serio? No to bida w kraju.
wątpliwości projektanta
8 grudnia 2012Krzysztof Lenk, wykład „Wątpliwości projektanta informacji wizualnej”.
Warto poświęcić godzinkę na wysłuchanie i obejrzenie.
Krzysztof Lenk: Wątpliwości projektanta informacji wizualnej from Medialab Katowice on Vimeo.
Ekstra PGR
5 kwietnia 2010Ekstra jest w tym naszym PGR. I nie ma się naprawdę czego wstydzić, wręcz przeciwnie, co pokazują Jacek Mrowczyk i Michał Warda w solidnej edytorsko i wagowo książce pod wdzięcznym tytułem „PGR. Projektowanie graficzne w Polsce”, wydanej przez krakowskie wydawnictwo Karakter. Sam tytuł właściwie wyjaśnia wszystko. Choć, może nie do końca – chodzi o projektowanie współczesne, po okresie transformacji.
Sześć rozdziałów: książka i prasa, plakat, ekran, opakowania, identyfikacja wizualna; ponad stu projektantów, kilkaset ilustracji: wszystko to składa się na obraz współczesnego polskiego projektowania graficznego.
Ale to nie wszystko: z myślą o czytelnikach książki powstała strona internetowa pgrdizajn.pl, która z jednej strony zawiera rozbudowany indeks wszystkich autorów, których prace reprodukowano w książce, jest to też baza adresów stron internetowych poszczególnych twórców, jest to wreszcie szczegółowy opis zawartości książki. Zapraszamy do czytania – i do księgarni!
Cena w księgarni wydawnictwa Karakter: 89.10 zł
Twarda oprawa i dobry papier, format: 240 x 280, stron: 300
Kupiłem, polecam. Tej książki nie wypada nie mieć.
design grafika identyfikacja książki reklama sztkuka
Tagi: autorzy graficzne identyfikacja książka opakowania plakat projektant projektowanie znak
skomentuj
nos Pinokia
3 marca 2010Obserwuję ostatnio dość ciekawe zjawisko, na forach internetowych, dotyczące projektowania. Dotyka i projektantów i, co ciekawe, czasem także Klientów. Oto na forum młody projektant poddaje pod ocenę kolegów pracę, jaką właśnie dzierga dla Klienta . Niby nic wielkiego, chce się dowiedzieć, poradzić, rozwiać wątpliwości czy przetestować odbiór znaku zanim pokaże Klientowi, ale jakby umyka mu, ze upublicznił w tym momencie tęże pracę, do czego nie bardzo miał prawo, ba może tym upublicznieniem wyrządził właśnie Klientowi szkodę, kiedy np.akurat ten chciał zaskoczyć konkurencję nowym logo i identyfikacją. A tu taki prezent, tyle że dla dla konkurencji. Odwrotna strona medalu też już się pojawia – oto klient serwuje ogółowi, pod ocenę, pracę projektantów i to na forum, którego są członkami. No można i tak, o tym jak się czują oceniani nie przejmował się, ani tym że wynik takiej „ekspertyzy” jest właściwie żaden.
Skąd się to powyższe bierze? z własnej niepewności, o to co się robi, tak w wypadku projektanta jak i Klienta. Jeden nie jest pewny własnego projektu, drugi nie bardzo jest pewny co by chciał wybrać. W obu wypadkach któraś ze stron ma niesmak tego co robi strona druga.
Ale jakby tego mało mamy i rozwinięcie tegoż trendu, pojawia się nowa jego odmiana – prezentowanie prac konkursowych PRZED rozstrzygnięciem tegoż konkursu. Po co? diabli wiedzą, a na pewno nie wiedzą projektanci, którzy to robią. Parcie (pochwalić się, pochwalić, już, teraz, natychmiast, niech widzą) jest na tyle wielkie, że poczekać nie może, nie zastanawiając się jak to odbierze druga strona, organizator i jury, bo zakłada ich tam nieobecność, na tym forum. Oj złudne bywają takie założenia. A jak tenże organizator/juror, widzący to przypadkiem, może takie upublicznienie odebrać? ano dość prosto, jako próbę:
1. manipulacji i wpływania na efekt końcowy
2. jako podstawę do odrzucenia projektu, skoro przed rozstrzygnięciem jest opublikowany.
Jakby nie patrzeć strzał w stopę.
Przy okazji, tego ostatniego trendu, zdarza mi się czytać rozczulające wyznanie twórcy, iż pokazuje bo i tak mu wisi konkurs. No, ciekawe i to bardzo stwierdzenie. Najpierw się bida napracował koncepcyjnie i coś stworzył dziergając na kompie, pieczołowicie wydrukował w należytej jakości, poleciał na pocztę biegiem aby zdążyć wysłać na termin i… luzik, on to olewa. To nie prościej i bliżej było do kosza? Było, ale to taka poza „Artysty”, co lekkiem piórem świat omiata, żyje miłością do sztuki i jest ponad obłokiem, z głową w stratosferze. I ja mam w to uwierzyć? toż ten jego nos Pinokia widać na kilometr.