zataczanie koła
4 marca 2021Dawno, dawno temu, jeszcze w wieku XIX, za morzami i lasami, amerykańscy drukarze, dla ułatwienia sobie pracy, wymyślili „logotyp”. Wielokrotne składanie nazwy, tej samej nazwy firmy, podsunęło im myśl scalenia wielu pojedynczych czcionek w jedną, poręczną czcionkę, zawierającą nazwę. Upraszczało to pracę zecera oszczędzając czas. Oczywiście dotyczyło to wyłącznie firm bardzo dużych i bardzo często przywoływanych w tekstach. Minęły lata, nastąpiły zmiany technologiczne w druku prasy i termin „logotyp” przejęli projektanci, na określenie tychże nazw firmowych, w formie projektowanych znaków firmowych, wzbogaconych czasem o sygnety. Z czasem i z rozwojem projektowania identyfikacji wizualnej zaczęto stosować bardziej precyzyjne określenia – termin „logotyp” wrócił do korzeni, określając literowy skład nazwy firmy, a wraz z sygnetem (zwanym także czasem godłem) tworząc logo.
Po latach i przemieleniu wielu trendów w projektowaniu znaków firmowych – od ilustracyjnych, rozbudowanych graficznie, po minimalistyczne, aż do nieodczytywalności – zatoczyliśmy koło, wracamy do minimalistycznego posługiwania się samym logotypem i to w formie zawężonej do krojów jednoelementowych.
Trendy projektowe wyznaczają na ogół wielcy. Mając ugruntowaną przez dziesiątki lat pozycję na rynku, dysponując ogromnymi funduszami eksperymentują, by się odróżnić od całej reszty drobiazgu w branży. Ale drobiazg podgląda i też chce być równie nowoczesny. Jest jednak pewien inny drobiazg, mała rafa – odróżnialność. Jak stosując niemal nie odróżnialne, dla przeciętnego Kowalskiego, kroje jednoelementowe ją osiągnąć? Trudność druga, to gama barwna, ograniczona do czerni. I tu zaczyna się zabawa w dodawanie typograficznych smaczków, wprowadzanie niewielkich zmian w kształt liter składających się na nazwę – tu zaokrąglenie, tam lekkie przycięcie itp. Czasem, choć rzadko, ze względu na koszty, dla wielkich i zasobnych powstaje dedykowany krój, dla całej identyfikacji wizualnej firmy. Efekty tych działań przypominają jednak bardziej zabawę w niuanse dla profesjonalistów, kolegów po fachu, niż rzeczywistą odróżnialność jednych od drugich przez przeciętnego Kowalskiego. Dla tego przeciętnego Kowalskiego wyglądają jak zaprojektowane jednym krojem teksty w gazecie czy internecie. Brakuje czegoś, co dotąd było dla niego ułatwieniem w zapamiętaniu – memokotwicy, w postaci charakterystycznego na pierwszy rzut oka kształtu sygnetu, logotypu lub całego znaku. Zróbmy mały eksperyment, wprowadzając do wszystkich logotypów krój znany wszystkim – Arial.
Wytrenowane oko projektanta różnicę wyłapie, przeciętny Kowalski nie ma szans. W sumie – „jak nie widać różnicy, to po co przepłacać”.
Ten nowy minimalistyczny trend bywa tłumaczony dość dziwnie, np. ograniczonym miejscem ekspozycji znaku lub położeniem większego akcentu na styl wizualny firmy. Dziwne to o tyle, że posługiwanie się samym sygnetem (vide Apple, Nike) nie sprawia żadnych kłopotów, nawet na najbardziej małym polu ekspozycji. Drugi z argumentów zaś ma jedną wadę – trudność przypadkowego zakodowania przez odbiorcę, jak by nie patrzeć wymaga to sporego czasu, obserwacji poczynań firmy i dość łatwo o mylenie stylów poszczególnych firm. A wszystko z racji braku graficznej memokotwicy, łatwo zapadającej w pamięć. Może po prostu zmierzamy do ery bezznakowej – dźwięk, zapach, smak, zamiast obrazu ….
design logo typo
Tagi: czerń krój logotyp memokotwica minimalizm sygnet trend zecer znak firmowy
skomentuj
poplątane losy logo Konina
14 lutego 2021W Koninie spore zamieszanie z miejskim logo. Przyjęty, w formie zarządzenia prezydenta miasta, znak promocyjny unieważnił wojewoda wielkopolski.
W Przeglądzie Konińskim czytam:
„[…] wojewoda niedawno wydał rozstrzygnięcie nadzorcze, w którym mowa jest o „istotnym naruszeniu prawa”. Wynika z niego, że miasto oparło się na ustawie o samorządzie gminnym, a pominęło zapisy ustawy z dnia 21 grudnia 1978 roku o odznakach i mundurach. Na jej podstawie wprowadzenie nowego logo miasta powinno być poprzedzone procedurami, takimi jak przy wprowadzaniu herbu. W uzasadnieniu czytamy również, że właściwym organem do ustanowienia logo, jako symbolu miasta, nie jest prezydent tylko rada miasta.”
Przy okazji opisywania sprawy unieważnienia namieszano sporo. Do sprawy odniósł się, na stronie Konin. Mam prawo wiedzieć, pan Krzysztof Pietruszewski, pisząc co następuje:
„Do wprowadzenia logo lub jakiegokolwiek symbolu potrzeba zgody właściwego organu. Dokładniej tego, który wydaje uchwały. W Koninie będzie to Rada Miasta. Prezydent nie ma prawa do decydowania w tej kwestii samodzielnie. Mówi o tym ustawa o odznakach i mundurach, dokładniej art. 3 ust. 1:”
Problem w tym, że logo nie podpada pod przywołaną ustawę, czego autor nie chce zauważyć, a co klarownie wyłożył wojewoda śląski w swojej skardze, w podobnej sprawie, toczonej przed sądem administracyjnym w Gliwicach (wyrok Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach sygnatura IV SA/Gl 1248/14, dotyczący uchwały Nr XXXI/290/14 Rady Gminy Jaworze z dnia 11 lutego 2014 r. w sprawie ustanowienia znaku graficznego (logo) i hasła promocyjnego Gminy):
Z analizy postanowień zawartych w art. 3 ustawy Wojewoda wywodzi tezę, zgodnie z którą nie może być symbolem gminnym, ustanawianym na podstawie tego przepisu symbol, który nie jest tworzony o zasady sztuki heraldycznej i weksylologicznej. Jego zdaniem, aby dany wzór mógł być zgodny z zasadami heraldyki, weksylologii i miejscom tradycją historyczną, a tym samym mógł podlegać opiniowaniu przez Komisję Heraldyczną, musi swym charakterem, czy wizerunkiem do tych zasad w jakiś sposób nawiązywać. Symbol gminny, który w żaden sposób nie będzie się odnosił do takich zasad, nie będzie mógł być poddany stosownej opinii. To zaś spowoduje niewypełnienie całej dyspozycji art. 3 ustawy, co stanowi istotne naruszenie prawa. Wobec tego symbolem (odznaką), ustanawianą przez jednostkę samorządu terytorialnego w oparciu o ustawę o odznakach i mundurach, jest tylko taka odznaka, która będzie posiadała cechy wynikające z art. 3 ustawy oraz te, które wynikają z art. 2 ustawy. Tym samym odznaką gminną będzie taka, która: jest symbolem, swoim charakterem będzie realizowała cele określone w tej ustawie – czyli cele honorowe, organizacyjne, bądź okolicznościowe (art. 2 ust. 1) oraz, która z uwagi na swoje cechy nawiązujące do zasad heraldyki, weksylologii i miejscowej tradycji, będzie podlegała procedurze opiniodawczej określonej w art. 3 ust. 3 ustawy, zakończonej bezwzględnie wynikiem pozytywnym.
W kontekście poczynionych ustaleń organ nadzoru stwierdza, iż stanowione przez Radę Gminy Jaworze logo i hasło promocyjne wymogów tych nie spełniają nie stanowią bowiem symbolu w rozumieniu art. 3 ust. 1 ustawy o odznakach i mundurach.”
Chodzi zatem o to, że rada miasta podejmując uchwałę dotyczącą logo powołała się na art. 3 ust. 1 ustawy o odznakach i mundurach. Zatem przyjęcie logo uchwałą jest błędne przy odwołaniu się w niej do wspomnianej ustawy. Bo:
„logo i hasło promocyjne wymogów tych nie spełniają nie stanowią bowiem symbolu w rozumieniu art. 3 ust. 1 ustawy o odznakach i mundurach.”
W Koninie sprawa nie jest analogiczna, w żadnym stopniu, wbrew temu co pisze p. Krzysztof Pietruszewski, tu logo wprowadzono rozporządzeniem prezydenta miasta oraz bez związku z ustawą o odznakach i mundurach. Więcej, zgodnie z wyrokiem gliwickim co prawda popełniono błąd, nie ma możliwości wprowadzenia logo uchwałą z powołaniem się na wspominaną ustawę, ale to wcale nie oznacza, że logo nie można wprowadzać inaczej, jak choćby rozporządzeniem, bez naruszania prawa. Ba, co istotne, a autor artykułu pominął, sąd skargę wojewody oddalił. Czyli mimo popełnionego błędu zaskarżona uchwała nadal obowiązuje.
Żeby było śmieszniej, autor artykułu o logo Konina wywiódł na własne potrzeby definicję praw autorskich do znaku. Twierdzi bowiem:
„Aby taka ochrona była zapewniona wizualizacja musi zostać zgłoszona do Urzędu Patentowego, ponieważ logo i wszelkie hasła domyślnie nie podlegają prawom autorskim.”
i dalej brnie do konkluzji:
„1. Logo nie zostało w ogóle zgłoszone do Urzędu Patentowego.
2. Logo dotychczas nie zostało zweryfikowane i zatwierdzone.
Z obydwu ewentualności wynika jednak, że logo nie jest objęte żadnymi prawami autorskimi.
Myli się otóż autor artykułu i to podwójnie. Po pierwsze – logo nie jest znakiem urzędowym, co zresztą pośrednio wynika z wyroku w sprawie gliwickiej, znakiem urzędowym jest herb miasta. Po drugie – jak każdy znak także logo jest objęte prawami autorskimi od momentu swego powstania (patrz: ustawa o prawie autorskim), a nie w momencie zgłoszenia do Urzędu Patentowego. Rejestracja w UP to dodatkowa, silna ochrona praw własności intelektualnej, ale nie obligatoryjna i nie jedyna.
W kwestii zakazu używania znaku, wydanego przez właściciela, także szanowny autor się myli. Z racji przejęcia autorskich praw majątkowych, a co za tym idzie ich posiadania, prezydent miasta, jako przedstawiciel właściciela praw, ma wszelkie instrumenty do ochrony posiadanej własności przed nieuprawnionym użyciem.
Na koniec autor całkowicie błędnie podpowiada jak wprowadzić logo miasta:
„Jak zatem wprowadza się logo? Nie widzę powodu, by nie podpowiedzieć, skoro zauważyłem wcześniej, że zostało źle wprowadzone. Reguluje to wspomniana wcześniej ustawa o odznakach i mundurach w art. 3:
Skoro logo nie kwalifikuje się jako urzędowy symbol miasta, to i nie ma zastosowania przywołana przez autora ustawa. Jak słusznie zauważył, w sprawie gliwickiej, wojewoda śląski – ustawa stawia bardzo precyzyjne obwarowania heraldyczne, których logo nie spełnia, a co za tym idzie nie da się tą ścieżką znaku wprowadzić. Nie znam żadnego przypadku wprowadzania logo miasta, na podstawie tejże ustawy, z zatwierdzeniem ostatecznym przez ministra a pominięciem Komisji Heraldycznej, choć taka możliwość teoretycznie istnieje. Tak jak nie znam żadnej decyzji prezesa rady ministrów zezwalającej ministerstwom na wprowadzenie własnego logo, choć taka obligacja ustawowa istnieje.
Po decyzji wojewody Konin jednak przećwiczył drogę urzędową, w zgodzie z art. 3 ust. 1 ustawy o odznakach i mundurach, o czym poinformował Przegląd Koniński:
„Podczas posiedzenia komisji Agnieszka Gołębiowska, kierownik Wydziału Strategii i Marketingu Miasta wyjaśniała, że sam logotyp z wnioskiem o opinię został wysłany do departamentu administracji publicznej MSWiA. – Uznał, że logotyp nie ma zmiany herbu i nie jest tworzony w oparciu o zasady heraldyki, których dotyczy ustawa, na którą powołał się wojewoda unieważniając zarządzenie. Logotyp nie podlega zaopiniowaniu, taką otrzymaliśmy odpowiedź, czyli możemy je wprowadzać”
I jeszcze na koniec o zaplątaniu Krzysztofa Pietruszewskiego całkowicie, czyli jego definicja co to jest logo:
„Tak więc formalnie nie jest to logo, a znak graficzny latami wykorzystywany przez Urząd Miejski w Koninie. Dokładnie taki sam status ma też obecne logo. Jest tylko i wyłącznie znakiem graficznym (ewentualnie grafiką).”
Szanowny Panie Krzysztofie Pietruszewski, logo to właśnie znak graficzny i nie ma zmiłuj. Każde logo jest znakiem graficznym, choć nie każdy znak graficzny określamy jako logo. Powiem więcej, herb miasta to także znak graficzny i wie to każdy projektant graficzny, wystarczyło zapytać. Znak graficzny/logo może być czystym znakiem graficznym (sygnet) lub literniczym (graficznym przedstawieniem nazwy/hasła – logotyp), lub też ich kombinacją.
———————-
Źródła:
mpwkonin.wordpress.com,
www.lm.pl/aktualnosci,
sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe,
www.przegladkoninski.pl
wpuszczanie w maliny
19 lutego 2020Miałem okazję przyjrzeć się bliżej nowemu znakowi miasta Wąbrzeźna i jego księdze znaku. Autorem opracowania jest firma Centrum Innowacji Społeczno-Samorządowych CentroPolis S.A. z Torunia. Na jej stronie firmowej nie znajdziecie wśród oferowanych usług projektowania identyfikacji wizualnych, zatem nie dziwcie się temu co przeczytacie dalej.
Do dyspozycji mam pliki logo miasta Wąbrzeźno, „Księgę Identyfikacji Wizualnej” oraz pliki realizacyjne. Pozwala to na dokładne zapoznanie się ze znakiem i jego dokumentacją. Zacznijmy od znaku. Pierwsze zastrzeżenie to font zaszyty w logo (Marcellus Regular), co skutkuje, niestety, gdy nie masz właściwego fontu, podmianą na inny, nie ma zmiłuj, widać to poniżej.
Autor nie zadał sobie trudu by font w znaku zamienić na krzywe. Niby drobiazg, ale wpływa na komfort użytkowania.
Jak wygląda rozmieszczenie węzłów w rysunku znaku można zobaczyć poniżej.
Jeśli dobrze przyjrzeć się tym węzłom, ich rozłożeniu, przestają dziwić nieprawidłowe krzywizny.
Zastrzeżenie kolejne to wersja Adobe Illustratora, w jakiej zapisano plik. Autor znaku nie wpadł na to, że nie robi dla siebie i plik powinien być kompatybilny ze starszymi wersjami oprogramowania. Tym bardziej, że ograniczył zestaw plików do ai, pdf, png i jpg. Plików eps, cdr, psd, svg, nie ma.
Projekt znaku przygotowany jest chyba metodą gigantomanii, sygnet wyrysowano bowiem w AI w wielkości 2200×2200 mm, czyli 2 metry i 20 centymetrów na 2 metry i 20 centymetrów! Pełny znak z hasłem ma wymiary 2736x1296mm. Autor zapewne nie ma pojęcia iż pliki wektorowe da się skalować bez problemu. Efekt mamy w pliku png, który waży, bagatela, 1,85 Giga! JPG ma wagę 62,6 MB, po skompresowaniu!
Przejdźmy do „Księgi Identyfikacji Wizualnej”, bo tam dopiero widać braki projektanta, jak na dłoni.
Na pierwszy ogień idzie symbolika i inspiracja. Czytam zatem o inspiracji herbem miasta Wąbrzeźno, gdzie orle skrzydło i pastorał biskupi. Poniżej dwa herby miasta. Po lewej starszy, po prawej obecnie używany. Przyznam, że nie bardzo rozumiem tę zmianę dobrego rysunku herbu na zły, ale to już odrębna bajka.
Ok, można by zatem oczekiwać znaku wzorowanego na herbie, tym bardziej, że zaraz potem czytam: „kształt znaku nawiązuje do klasycznej tarczy herbowej”. Nie wiem jakie tarcze herbowe dla autora są klasyczne i ile ich widział, ale ja jakoś nie znalazłem ŻADNEJ tarczy o takim kształcie, ani u początków heraldyki, ani w środku, ani współcześnie. Podobnie z pastorałem. Zatem inspiracja wyjściowa była, ale realizacja poszła w maliny.
Kolejna karta – opis barw – ograniczony się do RGB i CMYK, dokładnie w takiej kolejności. Czyżby znak natywnie projektowany był w przestrzeni RGB w Photoshopie? Na to wszystko wskazuje. Znak posiada także wersję monochromatyczną i tu zaczyna się robić śmiesznie – w kolorze grafitowym (CMYK 64/54/52/52). Jednak wersja prezentowana w księdze nie jest wersją monochromatyczną a achromatyczną, tyle, że z nadanym kolorem grafitowym, czyli trochę mono- trochę archomatyczna. Po co wprowadzanie kolejnego koloru „grafitowego”? Nie wiem. Standardowo korzysta się przy monochromatycznych wersjach z kolorów podstawowych znaku, lub szarości, a wersję achromatyczną przedstawia się w czerni. Obie wersje wyglądać powinny tak.
Dość interesująco przedstawia się także strona z prezentacją tejże wersji. Autor ma wybitne trudności z typografią własnej pracy.
Kwiatki w łamaniu tekstów opisowych mamy zresztą na każdej stronie, włącznie z wiszącymi spójnikami. Drobiazgiem jest, iż przy prezentacji samego sygnetu z opisem barw autor stosuje w księdze termin „logotyp”, choć plik nazwał „logo”.
Całkowicie brak strony z prezentacją wersji znaku – pełny znak z hasłem, znak skrócony, sygnet, ew. sam logotyp – i zaleceń ich stosowania co do czego. Są tylko dwie wersje znaku – sygnet i pełny znak z hasłem, oba w nazwie plików występują jako „logo”.
Pole ochronne zostało określone w opisie na stronie 10 księgi w taki sposób:
„ Szerokość pola ochronnego wyznacza kwadrat o bokach równych wysokości złotego trójkąta wpisanego w literę „W” od jego podstawy do wierzchołka”.
Autor zapewne nie łapie tego, że szerokość pola to pole samego znaku + określona dodatkowa przestrzeń wokół tegoż pola znaku. Zatem tak opisane przez niego pole było by dużo za małe by pokazać choćby sam sygnet w całości.
Na kolejnej stronie (11) znajdujemy co prawda rysunek z wyznaczonym prawidłowo polem (moim zdaniem sporo za małym), za to bez wskazania skąd te kwadraciki w narożnikach się biorą (przecież opisał stronę wcześniej).
Przy okazji podpis tego rysunku jest dość dwuznaczny. Mamy bowiem pod rysunkiem „Minimalna wielkość logotypu. Skala 1:1”, zaś nieco z boku dodatkowe wymiarowanie (tylko nie wiadomo czego). I teraz pytanie, czy chodzi o podpis rysunku górnego z polem ochronnym, czy też o to wymiarowanie z boku? Jeśli zaś o wymiarowanie z boku, to w jaki sposób znak, przedstawiony wyżej, poziomy, da się wpisać w kwadrat o bokach 10×10 mm? Ano na dwa sposoby da się wpisać, po pierwsze przyjmując tylko wysokość znaku lub przyjmując tylko wartość szerokości.
Różnica między tak skalowanymi minimalnymi wielkościami jest spora i na dodatek z czytelnością zaczyna być bardzo kiepsko. Można także domyślać się, że może chodzić o wymiary samego sygnetu, ale czy w księdze znaku nie powinno być precyzji zamiast domniemań o co może chodzić autorowi w tej szaradzie?
Str 12 i kolejna ciekawostka – opis stosowania logotypu „na jednolitych tłach kolorystycznych”:
„Stosowanie logotypu miasta na barwnych, jednolitych tłach w kontrze polega na kontroli spektrum nasycenia i iluminacji koloru”. To zdanie w stylu „nie musicie rozumieć o co chodzi, ważne że ja wyglądam na specjalistę”. A jednak zadam proste pytanie, bez czepiania się „spectrum” i „iluminacji”, jak wygląda „barwne, jednolite tło w kontrze”? Tego się raczej nie dowiemy, bo na kolejnej stronie, prezentującej znak kolorowy i „monochromatyczny” na tłach, mamy jedynie tła w szarościach. Za to brak wskazania na jakim tle można użyć wersji „monochromatycznej” w „graficie”.
Przejdźmy do karty „Czcionka” (str. 17, 18 i 19). Terminologiczne łamańce mamy już w tytule strony 18 – „Krój czcionki – podstawowy” a zaraz potem „ Podstawową rodziną krojów pism jest Marcellus.”, przy czym autor pisze o rodzinie prezentując jedną tylko odmianę – Marcellus Regular, bo innych zresztą ten font nie ma. To już ogranicza możliwości stosowania kroju w materiałach innych niż papeteria. Na kolejnej stronie (19) zamieszczono „Uzupełniający krój czcionki” z takim wprowadzeniem:
„W wypadku konieczności zastosowania innego typu kroju czcionki podstawowej zalecany jest w pierwszej kolejności krój Marcellus SC.”
A to nic innego jak odmiana kapitalikowa Marcellusa i dopiero w tym momencie (Marcellus + Marcellus SC) możemy mówić o rodzinie, co zresztą jest wyjaśnione na stronie Google Fonts , gdzie font jest do pobrania. Autor ewidentnie ma problem z 3 terminami: czcionka, font, krój pisma. Ma też problem z opisem wielkości zalecanej fontu, stosując taki oto opis – „Wielkość czcionki 14 p / Odstęp 0” a przy mniejszym stopniu „Wielkość czcionki 10 p / Odstęp -10” (!?). Po co przy mniejszym stopniu pisma ma nastąpić ściśnięcie świateł międzyliterowych nie wiem, uzasadnienia jakiegokolwiek znów brak.
I tak docieramy do części, w której powinny być konkretne zastosowania znaku, tu nazywa się ona „Materiały biurowe”. Niestety wszystkie te materiały pokazano tylko na mockupach. Zero rysunków technicznych z opisem i wymiarowaniem. Taka prezentacja owszem może być pokazana, ale na etapie wyboru i akceptu znaku, nie w księdze identyfikacji wizualnej, chyba, że jako uzupełnienie rysunków technicznych.
Księga liczy sobie 28 stron (z okładkami), z tego 8 to mockupy, 2 strony okładkowe, 1 spis treści, 3 strony działowe, 1 strona po prostu granatowa (?!). Pozostałe 13 stron zagospodarowano parami – na jednej stronie tekst a na kolejnej rysunek. Pomijając merytoryczne błędy niezbyt to wygodne dla posługującego się księgą, tym bardziej przy braku wielu niezbędnych informacji.
Na koniec zostawiłem prawdziwą bombę – pliki realizacyjne (wizytówka, papier listowy, koperty. teczka ofertówka, notes i tabliczka informacyjna) zostały przygotowane i dostarczone zleceniodawcy w formacie PSD + podgląd JPG!!! Totalny odjazd.
To wyjaśnia dlaczego w części „Materiały biurowe” brak rysunków technicznych z opisem i wymiarowaniem a w zamian możemy pooglądać mockupy. Autor sobie po prostu nie poradził i zrobił unik.
Generalnie nasuwa mi się jeden wniosek – za identyfikację wizualną wzięła się firma z marnym o niej pojęciem, zatrudniła kogoś po taniości, nie będąc sama w stanie zweryfikować poprawności tak stworzonego znaku, jak i zawartości księgi.
Wniosek uzupełniający – Urząd Miasta Wąbrzeźno został wpuszczony w maliny i wsadzony na minę.
Nie idźcie tą drogą.
heraldyka logo miasta
Tagi: CentroPolis S.A. księga identyfikacji wizualnej logo logotyp pliki Wąbrzeźno znak
komentarze 3
kto właścicielem znaku?
15 czerwca 2017Regulaminy konkursów potrafią zaskoczyć, zawartymi w nich zapisami. Najnowszy przykład mam przed nosem, to regulamin konkursu na logo transportu publicznego w Warszawie. Przyjrzyjmy się co w nim zapisano.
„§ 1.
Organizator: Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie
Partner: Stowarzyszenie Twórców Grafiki Użytkowej „
To warto zapamiętać – organizatorem jest ZTM a partnerem STGU, ale czytajmy dalej.
„§ 2.
Cel konkursu
Obecnie w przestrzeni miejskiej funkcjonuje wiele różnych znaków graficznych związanych z transportem zbiorowym. Równolegle funkcjonują trzy logotypy samego Zarządu Transportu Miejskiego, używany jest również symbol promocyjny miasta „Zakochaj się w Warszawie komunikacyjnej”. Wyeksponowany jest też herb Warszawy oraz logotypy spółek świadczących usługi na rzecz miasta. Istnieje zatem potrzeba ujednolicenia oznakowania. Logotyp powinien w sposób jednoznaczny identyfikować usługi transportowe organizowane przez m.st. Warszawę, a także całą komunikację miejską jak i poszczególne środki transportu publicznego, tworzące krajobraz miejski.”
Fakt występowania wielości znaków na środkach miejskiej komunikacji nie podlega dyskusji, a ich różnice stylistyczne widać poniżej, choć to tylko część znaków.
Wspólne ich występowanie rodzi chaos informacyjny, co także nie podlega dyskusji.
Ale tu nasuwają się pytania – czy ma to być jeden znak (sygnet) ze zmiennym logotypem dla wielu podmiotów? Czy może ma to być zestaw znaków jednolitych stylistycznie? A może, skoro użyto terminu „logotyp” chodzi o dodanie wszystkim znakom jednolitego kroju pisma i jego ustawienia? OK, czepiam się, w końcu to mało istotne, można poczekać co wyjdzie z konkursu i wybrać sobie jeden z wariantów. Jedźmy dalej, do znacznie ciekawszego zapisu.
„§ 8
Prawa autorskie
2. Zwycięzca konkursu zobowiązuje się do przeniesienia na Stowarzyszenie Twórców Grafiki Użytkowej autorskich praw majątkowych do opracowanego logotypu.„
Czyli, że jak? Organizator (ZTM) wykłada kasę a Partnerem (STGU) przejmuje należne mu prawa? O co tu chodzi? STGU kupi, za nie swoje fundusze, i odsprzeda ZTM-owi, który te fundusze wyłożył? A może STGU, jako właściciel praw do znaku/identyfikacji, będzie udzielała licencji ZTM na korzystanie ze znaku, zarządzała nim, za, ma się rozumieć, stosowną gratyfikacją? Mam nadzieję, że STGU zechce wyjaśnić ten dziwny zapis w regulaminie.
I jeszcze drobiazg, w tymże § 8 punkcie 2 następuje wyliczenie pól eksploatacji z ciekawym podpunktem.
„Przeniesienie autorskich praw majątkowych następuje po wypłaceniu wynagrodzenia o którym mowa w pkt. 6, z chwilą podpisania przez strony protokołu odbioru prac oraz umowy, bez ograniczeń co do terytorium, czasu, liczby egzemplarzy, w zakresie poniższych pól eksploatacji :
i) opracowanie w szczególności polegające na przeróbce, zmianie, wykorzystaniu części, przemontowaniu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz poza jej granicami.”
Dlaczego wytłuściłem część tego podpunktu? Bo to nie są pola eksploatacji a autorskie prawa osobiste Twórcy, niezbywalne. Dokładnie taki sam zapis tego podpunktu jest we wzorcowej umowie, umieszczonej w tymże regulaminie, patrz umowa §3 Przeniesienie autorskich praw majątkowych pkt 1. Mamy zresztą w tej umowie więcej masła maślanego na ten temat, bo kolejny punkt 2 mówi o przeniesieniu na Zamawiającego wyłącznego prawa wykonywania zależnych praw autorskich, by w punkcie 6 raz jeszcze to ująć w innej formie, bezterminowej zgody Autora na dokonywanie opracowań, zmian, przeróbek i adaptacji. A do kompletu mamy jeszcze pkt 7 powielający sens pkt 2.
A tak na marginesie, ciekaw jestem, w tym kontekście konkursu, dalszych losów znaku Metra, który jest powiązany, zdaje się, prawami z całą identyfikacją tegoż metra i podjęty niegdyś pomysł zmiany tego znaku padł po przejrzeniu umowy z Twórcą znaku.
identyfikacja konkurs logo miasta
Tagi: identyfikacja logo logotyp miejski STGU transport Warszawa ZTM
komentarze: 1