niech nam ktoś wymyśli
26 lipca 2018Napisałem ten tekst (w większości) w marcu 2017 i mówiąc szczerze nie wiem czemu go wtedy nie puściłem na blogu. Bywa. Wbrew pozorom tekst się nie zdezaktualizował, gdyż opisany mechanizm działań samorządowców jest nadal stosowany, wystarczyło dopisać co z tego wynikło.
Kwintesencję podejścia do promocji miast, miasteczek, wsi i gmin, poprzez logo promocyjne, można pokazać na dwu przykładach, polskim i czeskim, obydwu konkursowych. W obu wypadkach mamy to samo, fundowanie sobie kwiatka do kożucha. Im mniejsza miejscowość, im bardziej bez pomysłu na siebie, tym bardziej lezie w logozę, jak mucha do miodu. Bo inni już mają, no i tak łatwo tego logosa potem upychać na wszystko co pod ręką.
Wojnicz / Polska
Burmistrz Wojnicza ogłosił konkurs na logo (w 2017 r.) z nagrodą 2 tys. zł oraz takimi oto założeniami:
„Logotyp powinien budzić skojarzenia z gminą Wojnicz, podkreślać wybrany przez autora aspekt lokalnej rzeczywistości i być zaprojektowany według standardów obowiązujących przy tworzeniu identyfikacji wizualnej. Organizatorzy pozostawiają dowolność względem zastosowania kształtów, typografii, barw itp., z jednym wyjątkiem: zasadą obowiązującą jest zakaz wykorzystania herbu gminy w projekcie.” www.wojnicz.pl
W regulaminie opisano to tak:
§ 2 Przedmiot konkursu
1. Zadanie konkursowe polega na opracowaniu projektu graficznego w dalszej części regulaminu nazywanego projektem lub logiem, lub logotypem Gminy Wojnicz, symbolicznie wyrażającego specyfikę i aspiracje gminy Wojnicz, nawiązujące do dowolnego, świadomie wybranego przez autora i możliwego do opisania symbolu lub innego aspektu charakterystycznego dla gminy Wojnicz, w łatwej do rozpoznania i zapamiętania formie graficznej.
2. Logo będzie stosowane w celu identyfikacji wizualnej i promocji Gminy, poprzez wykorzystywanie go m.in. w przekazie elektronicznym, w mediach, nośnikach reklamy zewnętrznej, drukowanych materiałach promocyjnych i innych nośnikach używanych, wydawanych i sygnowanych przez gminę Wojnicz.
3. Projekt logo może mieć dowolną formę graficzną, wykonaną przy użyciu dowolnej stylizacji literowej i kolorystyki. Logo nie może zawierać w sobie herbu Wojnicza, może natomiast nawiązywać do jego elementów. Projekt logo powinien być wykonany w wersjach: kolorowej, monochromatycznej na białym tle, monochromatycznej na czarnym tle.
To jedna z charakterystycznych rzeczy, jaka pojawia się przy takich konkursach – szczere przyznanie, pomysłu na siebie nie mamy, nawet nie wiemy czym możemy się promować, więc coś fajnego wymyślcie aby nam się spodobało. Grafik ma wymyślić sobie sam czym dało by się ich promować. Kto będzie wybierał? Ano Komisja Konkursowa, o tajnym, a może nie ustalonym jeszcze składzie. I tu ciekawostka, co prawda Komisja jest tajna lub nie ustalona, ale za to już w regulaminie wyraźne obostrzenie zawarto – jej członkowie nie mogą brać udziału w konkursie. Pewnie będą komisję wybierali z tych co nie zdążyli nadesłać prac. Jedynym pozytywem jest dopuszczenie przy projektowaniu do nawiązania do herbu.
Po roku, ponad, od napisania tego tekstu powyżej, sprawdziłem czym się to skończyło. Sporo czasu upłynęło więc przychodzi szukać, by znaleźć. No i mam. Komisja zdecydowała się, po ciężkich naradach, i nagrodziła to logo poniżej (klikając obrazek można go powiększyć). Nie wiem czy wyraża symbolicznie „specyfikę i aspiracje gminy Wojnicz” ani też czy jest to możliwy do opisania symbol charakterystyczny dla Wojnicza, no chyba, że inicjał nazwy robi za ten charakterystyczny symbol. Jest to jakieś wyjście, choć z tej symboliki wynika mi jedno – jeno pola i staw mają.
Autorem zwycięskiego projektu jest Piotr Felszyński. W sumie i tak jakoś wyszło, choć nie bardzo rozumiem czemu poszarpane krawędzie w znaku, czyżby Autor namalował a potem trasował z automatu? Dziwne trochę, bo to architekt robił. Mniejsza z tym, bo chyba znaku nie używają, na stronie gminy i miasta Wojnicz go nie znalazłem, poza materiałem o rozstrzygnięciu konkursu – www.wojnicz.pl/nowe-logo-gminy-wojnicz. Ale mogę się mylić, jak ktoś coś wie niech pisze.
Tak na marginesie – miasto Wojnicz ma długą historię, od 1278 r., choć mieszkańców tylko ok. 3 tysięcy.
To nieprzemyślenie własnej promocji, widać także w kolejnym przykładzie, tym razem czeskim.
Jaroměř / Czechy
Również w Czechach daje o sobie znać mocno dyskusyjne, bo bezmyślne, podejście do znaków promocyjnych. Przykład z miasta Jaroměř, mające około 12 tysięcy mieszkańców i historię sięgającą roku pańskiego 1126. Miasto ogłosiło w 2017 r. konkurs na logo z nagrodą 5 tys. koron czeskich (ok. 825 zł). Projekty mógł nadesłać każdy. Konkurs był dwuetapowy: w pierwszym etapie wybierali znak internauci, w drugim rajcowie miasta.
Do wyboru ostatecznie przedstawiono ten oto zestaw projektów (klikając obrazek można go powiększyć):
Marne wszystkie, ale w głosowaniu internetowym wygrał projekt z dwoma strzałkami (pierwszy od lewej). Rajcowie miejscy dla odmiany wybrali projekt z koroną zamiast litery M (trzeci od lewej). W sumie miasto postanowiło wykorzystywać sytuację i zadeklarowało, że oba zamierza używać. A co, kto bogatemu zabroni. Tak wyglądało to w roku 2017.
Starosta jaromirski Jiří Klepsa chwalił się wtedy ową taniością przedsięwzięcia, de facto deprecjonując w ogóle potrzebę fundowania miastu logosa.
„Inne miasta zaprojektowały logo za znacznie więcej pieniędzy, ale myślę, że nie jest to potrzebne. Logo nie jest najważniejszą kwestią w życiu miasta. Ale uważam za pozytywne, że jednoczy wizualnie „ [tłum. własne] hradec.idnes.cz
Z tym stwierdzeniem starosty, że „Logo nie jest najważniejszą kwestią w życiu miasta”, całkowicie się zgadzam. Bo nie jest. Znacznie ważniejszy jest pomysł na samych siebie, na promocję miejsca w oparciu o jego walory. A to już znacznie trudniejsze do zrozumienia, opracowania i wprowadzenia.
Sprawdziłem po ponad roku i jednak rajcowe wybieranie tylko się ostało. Nie bardzo też to logo widać, poza zakładką „Znak a logotyp města Jaroměře”,
na stronie miejskiej królują herby. I dobrze.
Źródła: www.wojnicz.pl, hradec.idnes.cz, www.font.cz, www.jaromer-josefov
estetyka misia i koszmarka
19 sierpnia 2016Pisanie o nowych logosach promocyjnych z konkursów organizowanych radośnie przez gminy, wsie i miasteczka staje się pomału pisaniem o koszmarkach. Tym bardziej im mniej w tym wszystkim jakiejkolwiek promocji czegokolwiek. Ot, takie działania pozorowane ku samozadowoleniu władz terytorialnych, z wybieraniem misia (mi się podoba). Niestety zalew tego typu produkcji trwa i nie widać końca. I nikomu z decydentów, a jednocześnie organizatorów tychże konkursideł, nie przyjdzie do głowy zastanowienie nie tylko po co, dlaczego i do czego ten logos im potrzebny, ale, co gorsza, brak zastanowienia co właściwie jest wyjątkowego, odróżniającego (od innych) na ich terenie, wartościowego, czym możemy się chwalić.
Najnowszy znak promocyjny gminy Sompolno jest kolejnym przykładem takiej właśnie radosnej działalności promocyjnej bez zastanowienia i pomysłu gminy na siebie.
Nie ma co prawda słoneczka i rzeczki, za to jest jabłuszko. Czy gmina jest największym zagłębiem produkcji jabłek? Nic na to nie wskazuje. Ot z nadesłanych na konkurs 5 projektów wybrano misia i ten miś będzie teraz straszył do kolejnej zmiany władzy. A może dłużej. Wtykany naturalnie bez ładu i składu gdzie, i na co się da, byle dużo. I nieważne, że się innym może nie podobać, ważne, że nam się podoba. Bo jak napisał pewien redaktor, pewnej lokalnej gazety, o innym logosie: „cieszyć się należy z negatywnego szumu w sieci, bo to darmowa promocja”.
Nie piszę nic o poprawności projektowej tego logosa, bo śladu jej nie znajduję.
Estetyka misia i koszmarka rządzi.
produkt polski?
12 sierpnia 2016Znaków „produkt polski” mamy spory zbiorek. Wszystkie te, prezentowane niżej za Google, znaki są naturalnie nieoficjalne, a właściwie mówiąc nie są urzędowe.
„Produkt polski” to oczywiście znak promujący produkty wewnątrz kraju, odpowiednik eksportowego „made in…”, chociaż ten eksportowy wcale nie musi mieć dokładnie takiego sformułowania, pisałem o tym pięć lat temu, przy okazji prezentacji francuskiego znaku – „Made in”. Pisałem też o potrzebie stworzenia jednego znaku promującego polskie produkty.
Minęło sporo czasu i urzędnicy postanowili to w końcu unormować, o czym donosi portal NaTemat.pl. Tomasza Molgi w artykule pt „Ale się urzędnicy postarali. Ten profesjonalny znak „Produkt Polski” będą mogły wykorzystywać zagraniczne firmy” http://natemat.pl/187243,ale-sie-urzednicy-postarali-ten-profesjonalny-znak-produkt-polski-beda-mogly-wykorzystywac-zagraniczne-firmy pisze tak:
Niestety, jak wynika z artykułu, jak przemyślanego pomysłu nie było, tak nie ma na promowanie naszych wyrobów. A to co właśnie wprowadzono nie jest ani odkrywcze, ani dobrze zrobione.
fot z NaTemat.pl
Gorzej, jest to po prostu paskudnie sklejony logos, jak by urzędnik sam uczył się robienia logosów w pracy, między przekładaniem papierków z prawej strony biurka na lewą. Po prostu logosowy koszmarek. Na dodatek, porównując projekt z już istniejącymi na rynku znakami, prywatnymi, można by się pokusić o postawienie zarzutu plagiatu. Choć to może być niezły łańcuszek plagiatowy, kto z kogo i kiedy.
Na dokładkę, ten „elitarny” znaczek będą mogli umieszczać producenci zupełnie nie polscy, bo definicja tego, kto może go umieszczać, jest dużo szersza niż wynika to z dyrektywy UE.
„Z takiego oznaczenia będą mogły korzystać tak firmy polskie, jak i zagraniczne. Mówiąc obrazowo: klient stojący przed sklepową półką będzie miał do wyboru wyprodukowane z polskiego mleka jogurty zarówno międzynarodowej korporacji o niemieckim kapitale, jak i lokalnej, polskiej spółdzielni mleczarskiej. Na obydwu znajdzie taki sam znaczek używany z błogosławieństwem polskiego rządu.” Piotr Trudnowski, Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego
Fajnie jest. Po co komu projektanci, sami se zrobimy kuku.
logo Polska
Tagi: logos Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi produkt polski
skomentuj
Filipiny rżną POT
20 listopada 2010Zaczyna być coraz śmieszniej na tym świecie, Filipiny zafundowały sobie promocyjnego logosa, piszę logosa nie logo, bo to bardziej zabawa w ilustrację. Ale, ich znak, ich sprawa, gdyby nie to, że ten znak ponoć i naszą sprawą ci jest. Ledwie się pokazał już afera, z Polską w tle. My co prawda nie winni, a nawet ponoć poszkodowani.
Gazeta Wyborcza
Natychmiast jednak wielu filipińskich internautów zauważyło, że logo jest niezwykle podobne do logo polskiego. Filipiński bloger Spanky Hizon nazywa logo swojego kraju „skandalem” i na swym blogu Manila Boy przeprasza nawet Polską Organizację Turystyczną za plagiat.
Właściwie bloger nazywa się Spanky Hizon Enriquez, ale widać nerwy zagrały u redaktora że naruszyli nam cześć, a może część, to i zjadł nazwisko.
Żeby nie było, że za mało dociekliwi jesteśmy i tylko filipińczyki, nasi co dociekliwsi dopatrzyli się już 3 identycznych liter. Straszne. I jak oni tak mogli rżnąć tą naszą swojską siermiężność. Nie mieli już czego rżnąć?
PS (22.11.2010) No i jest puenta, w Wyborczej, za friko, a ile rozgłosu…