konsekwencja vs indywidualizm
10 kwietnia 2015Dziś o konsekwencji, we wprowadzaniu znaku i identyfikacji wizualnej, i indywidualiźmie, który potrafi burzyć. Zacząłem ten tekst w październiku, roku ubiegłego, niestety choroba odsunęła go w zapomnienie, więc co prawda po czasie, ale wracam, bo temat aktualny, w szerszym kontekście niż tylko ten opisany.
Przykładów braku konsekwencji wdrażania jednolitej identyfikacji wizualnej można znaleźć wiele, zbyt wiele, i coraz dochodzą nowe. Ja posłużę się jednym, o którym napisała do mnie Natalia.
„Witam!
Jaki jest sens wprowadzania kolejnego znaku? Powoduje to tylko komunikacyjny chaos, a przecież jednostka ucząca projektowania powinna świecić przykładem w tej kwestii, nie sądzi Pan?
Pozdrawiam serdecznie!
Natalia”
Dziękuję Natalio za ten mail. Nie ma co ukrywać, że wygląda to dziwnie, ale taka to już nasza specjalność – indywidualność ponad wszystko.
Przerośnięty indywidualizm to jedną z charakterystycznych naszych cech, a co za tym idzie mus kontestowania ustaleń przyjętych przez innych. Ta dość szczególna cecha objawia się w sferze identyfikacji wraz ze wzmożoną kreatywnością postawienia kontry. Jeśli A, B, C, D i F wybrali jakiś znak dla firmy/miasta/instytucji, to G nie musi się podporządkować, choć powinien, w ramach swojej podległości decyzję respektować i wdrażać. Ale, musi to na Rusi. A G ma własną, zatem niewątpliwie o niebo lepszą, koncepcję. A jego przemożna siła kreatywności nie pozwala mu się podporządkować, prze jego trzewia i on musi. Szczególna rola przypada wszelkim działom promocji, marketingu i PR tych wszystkich podmiotów, gdzie samo zatrudnienie w takim dziale wyzwala niebywałą wprost energię kreatywnego wymyślania wszystkiego po nowemu, swojemu naturalnie. I tak na wypracowanym właśnie jednolitym wizerunku uczelni/firmy zaczynają się pojawiać pęknięcia. Użyłem liczby mnogiej, gdyż po pojawieniu się pęknięcia pierwszego, pojawią się kolejne, nie ma zmiłuj. Raz złamana konsekwencja budowy jednolitego wizerunku, jest jak kamyk ruszający lawinę. Bo jakże to tak, Oni mają, mogą, a My nie?
Konsekwencja wprowadzania nowych identyfikacji wizualnych jest niczym więcej jak rzetelnym realizowaniem raz wytyczonego celu w opracowanych ku temu ramach. I tu leży pies pogrzebany, bo oznacza to nie tylko rezygnację z własnych wizji, ale i latami prowadzone mozolne realizowanie i kontrolowanie realizacji tego zaplanowanego wizerunku. No i nic się nie dzieje, nuda, jednolitość, a nas rozpiera i trawi potrzeba walki z czymś nowym, koniecznie nowym, czymś Naszym, a po nas to choćby potop. Ta indywidualna siła zaistnienia czymkolwiek, najlepiej widoczna jest przy okazji promocyjnych znaków miejskich. Nowa ekipa, nowy konkurs na znak, bo trzeba się odciąć od poprzednika, za każdą cenę, a tym bardziej za cenę konsekwencji wdrażania, kontynuowania Jego pomysłu.
Dla zobrazowania postawionej wyżej tezy miałem zacząć od najnowszego znaku Polska, sprężyny czy śruby, jak zwał tak zwał. Bo niby jest najnowszy, ma promować ponad podziałami, ale zaraz po prezentacji, tejże śrubo-sprężyny, Ministerstwo Gospodarki wprowadziło promocję na TIRach, ze swoim starym znakiem, choinkowo-bombkowym. Ale to akurat, po przeanalizowaniu, kiepski przykład. Bo, jakby na to nie patrzeć, nie mamy jeszcze (a może już) śrubo-sprężyny.
Wróćmy więc do przykładu z maila od Natalii. Identyfikację wizualną Akademii Sztuki w Szczecinie autorstwa Lexa Drewińskiego wprowadzono w roku 2011. Po czterech latach od tegoż wprowadzenia mamy prawo oczekiwać, iż cały projekt został wdrożony i jest jednolicie stosowany. Zajrzyjmy zatem na stronę Akademii Sztuki w Szczecinie.
I przejdźmy do zakładki Wydział Malarstwa i Nowych Mediów.
Wszystko w jak najlepszym porządku. No prawie. Bo co prawda myszkując po stronie nie zobaczymy żadnych odstępstw, to jednak wystarczy wpisać nieco inny adres internetowy wydziału malarstwa i nowych mediów – http://wminm.akademiasztuki.eu – by znaleźć się w zupełnie innej stylistyce, ale i pod innym logo.
Niespójność wizerunkowa? No i co z tego, zapewne znajdzie się wytłumaczenie, bo wszystko da się wytłumaczyć racjami własnymi, wyższymi i diabli wiedzą jakimi jeszcze, które są zawsze istotniejsze, ważniejsze niż te inne.
Jeśli nie da się zamiast, to chociaż równolegle.
Konsekwentne działanie zawsze stoi w opozycji do naszych indywidualnych odczuć, poczucia wolności i kreatywności. To ograniczenie, którego nie znosimy. Ordnung muss sein? To nie u nas i nie z nami. Nasz indywidualizm lubi zmiany, na nasze, akcyjność zamiast planowania długoterminowego i objawia się słomianym zapałem, szybko nas nudzi własne, często niedokończone dzieło, a co dopiero mówić o cudzym.
Proszę nie doszukiwać się w takich działaniach, w zdecydowanej większości, jakichś racji wyższych. Merytoryczne uzasadnienia, za lub przeciw, są, jeśli już są, rzadkie i mało kiedy brane pod uwagę. Gro kontestacji wypływa z pozycji „bo mi się nie podoba i już”, często z niezrozumienia racji decydenta, no, ale tu musiał bym wejść w temat kolejny – czemu decydenci strzelają sobie w stopę, nie potrafią przekazać racji i argumentów, jakie stoją za zmianą, przekonać do nich, zanim cokolwiek pokażą.
design identyfikacja promocja
Tagi: identyfikacja wizualna indywidualizm konsekwencja wdrażanie
skomentuj