6 lat bloga
6 lipca 2012Ściągnąłem sobie bloga, w formie książki pdf, coby mieć wszystko razem, pod ręką, i się zadumałem. Sporo tego wyszło, 1600 stron a4, ale w końcu 630 wpisów i 3200 komentarzy musi trochę miejsca zająć. Jak by nie patrzeć minęło 6 lat tego pisaczenia, dokładniej 6 czerwca minęło.
Przeglądając tak sobie ten materiał dochodzę do wniosku, że niektóre teksty można wznawiać, zmieniając tylko datę, nadal są aktualne, jak nadal ważniejsze są działania pozorowane, niż te rzeczywiście potrzebne. Nadal liczy się efektowne, nie efektywne. Nadal skojarzenia wielu inteligentnych ludzi zatrzymały się na poziomie końca pleców a ocena fachowa na pilnowaniu ładnej krzywej Beziera. Jak było, tak jest, ogarniane standarcikiem myślowym, po najmniejszej linii oporu i permanentne zaklinanie rzeczywistości, że taką być musi, inaczej nie tyle się nie da , co nie należy odstawać od stereotypu. Nadal też nie wiedzieć czemu, publisia domaga się udziału w głosowaniach nad znakami, bo chce takiego, jak chce i już, ma być jak w wyborach miss mokrego podkoszulka. A kolejni zleceniodawcy brną w to, jak po maśle. Toż miód na ich serca, decyzja ogółu, nie ich wina, co masy chciały, to dostały i z głowy. Temat odfajkowany, zapisany w annały świetlanych dokonań, a wprowadzanie w życie jakiejkolwiek strategii już nie jest potrzebne. Tym bardziej, że wymaga pracy, takie wprowadzanie strategii, napocić się przy tym można zdrowo, ale i niezdrowo nadwyrężyć. Logowacenie postępuje, kwiatków do kożucha starczyłoby na niejedną łąkę, ale kożuchów niewiele, a i to część mole w szufladach zeżarły psiajuchy. Wchodzą kolejne znaki, z kolejnym szumem wuizualizacyjnym, jakby to one były najważniejsze, nie te strategie, lepsze czy gorsze. Może i są, w wielu wypadkach, nie wiem czy nie w większości, strategi żadnych nie ma, a znaki są i, jak wróżka różdżką cuda sprawiała, tak i one czego dotkną chwałę miastom i wsiom niosą, oczywiście ściągając a to pielgrzymów z gotówką na inwestycje, a to dobrodzei turystów łagodnie idących na rzeź u witających ich znakiem i solą gospodarzy.
Właściwie to nie ma co narzekać, należy się cieszyć, że to wszystko dynamicznie się rozwija, nawet jak niekoniecznie w prawidłowym kierunku. Coś się dzieje i to dobrze, a czas i tak zweryfikuje wszystko.
Prawdę mówiąc pozytywy też są, niektórych poruszanych tematów, mam je także u siebie, jak choćby kwestię naszego narodowego godła. Nie tyle żeby sobie nasza władza wzięła specjalnie do serca, przejęła się i z troską pochyliła nad problemem, aż tak dobrze jeszcze nie ma, choć coś się ciutkę rusza. Zdrzaźniony jednak tym bezruchem sam się zabrałem do roboty, wyrysowania orła, zbudowania jego przykładowej księgi. Pokazania że się da, jak się chce. Tak narodził się projekt Orli Dom, powstała strona, a w efekcie jest już i przygotowana książka, z księgą i częścią opisową. Może uda się ją wydać przed 7 urodzinami, jak naturalnie znajdę inwestora lub sponsora. Pomoc mile widziana.
500
8 kwietnia 2011jako że ten post jest dokładnie pięćsetnym na moim blogu, kto by pomyślał że mnie to wciągnie, wypada wrzucić małą statystykę:
5 lat pisania.
500 opublikowanych postów.
Około 1500 wejść dziennie i co nieco zaskakujące z całego świata, pierwsza piątka, w tym miesiącu, w kolejności ilości wejść: UK, DE, FR, ES i CS.
2350 komentarzy.
Dziwnym trafem zbiegło się w tym zestawieniu kilka 5, w liczbach, a i liczby okrąglutkie, ciekawe co na to numerologia… ;)
A jutro wejdzie Książkurs…
Głosuj na jakikolwiek
17 stycznia 2008Onet zorganizował konkurs na Blog Roku 2007, i dobrze, zabawa w konkursy w necie na ogół zwieksza liczbę userów, robi się szum i… promocja sama się robi. Sam też się zgłosiłem do profesjonalnych, no i zaczynam mieć letko mięszane, ale nie wstrząśnięte, odczucia.
Wchodzę na Blogfroga, a tam co drugi wpis w temacie „głosujcie na mnie”. Fajnie. Każdy się promuje jak może, tylko zamiast fury ciekawych wpisów do poczytania, mam furę tego samego namawiania. Sprawa druga, czyli samo głosowanie – no niby przez sms nie da się nabić ilości z jednej komórki, i dobrze, ale wystarczy mieć dużo znajomych, nie czytelników, a znajomych właśnie, nawet takich bez netu. Jak to się ma do konkursu na najlepszego bloga? ano nijak, liczy się ilość a nie jakość. Czemu głosowanie nie jest przez internet nie mam pojęcia, w końcu nie problem chyba wykluczyć powtarzalność głosowania, a może problem. Rozumiem szczytny cel jakim jest przekazanie pieniędzy za smsy na dzieci, tylko co na przykład ma zrobić mój czytelnik z zagranicy chcący zagłosować? a nic, niech się obejdzie smakiem. Dziwne to.
Patrząc z tej perspektywy, jak wyżej, nie liczę na załapanie się, ale jeżeli ktoś chciałby tą metodą wesprzeć Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie to zapraszam do głosowania, na jakikolwiek blog.
Nie powiem żeby miał coś przeciw jeśli to będzie akurat mój blog (na nr tel. 71222 wyślij tekst „B00100” koszt 1,22 zł) będzie mi bardzo, bardzo miło. Potraktujmy to jednak jako dobrą zabawę z radością obdarowanych dzieci w tle. W końcu akurat im do internetu ostro pod górkę i pod wiatr.