księga logokręcioła
30 grudnia 2011Temat wywołał mail, od Łukasza Barucha, z pytaniem:
Dzień dobry.
Widziałem wiele kart znaku, jednak w żadnej nie spotkałem się z zasadami animacji logo/logotypu. Czy nie sądzi Pan że dzisiaj projektant powinien z oczywistych względów ustalić zasady użycia swojego znaku w ruchu (kierunek/rodzaj ruchu/obrotu, kolejność pojawiania się elementów, itp)?
Pytanie niby proste, ale to tylko pozór, bo niby o jaką animację chodzi autorowi? prostą pętlę czasową ze znakiem obracającym się, np. wokół osi? czy raczej o algorytm zmieniający kształt znaku w określonym czasie lub na przy spełnieniu określonych warunków, powiedzmy dla kolejnego obserwatora?
W pierwszym wypadku, kręcącego się na stronie internetowej, jak otępiała fryga znaku, sprawa dość prosta odpowiedzieć. Księga znaku to nie miejsce dla tego typu, powiedzmy sobie szczerze, wątpliwych popisów stosowania, jeżeli już toto ma być, to co najwyżej pomieszczone w katalogu zastosowań. Dlaczego napisałem o wątpliwych popisach? Ano, mamy tu do czynienia bowiem z zaprzeczeniem dobrej ekspozycji logo, ułatwiajacej zapamiętanie znaku, ale to akurat jeden z grzechów. Drugim grzechem, kompletnie ignorowanym, a może nieuświadamianym, przez twórców tych bączków, jest rzecz bardzo istotna z kolei dla całej witryny – otóż tak skonstruowany, obrotowy, migający czy co tam kto jeszcze wymodzi, „efektowny” gadżecik jest nie tylko nieefektywny a wręcz odciąga uwagę od elementu najważniejszego jakim jest kontent strony. Mamy zatem sytuację ekstremalną, gdzie z jednej strony ciężko zakodować prawidłowy kształt znaku, z racji jego migowości obrotowej, z drugiej jego funkcja oznaczania kontentu na stronie leży w gruzach, bo gadżecik skutecznie dominuje, zadrażnia nasze widzenie i od tego najważniejszego kontentu wzrok odciąga. Czasem, co prawda, tego kontentu na stronie brak i znak robi za intro, jak w wypadku opisywanego niegdyś przeze mnie moblogota Burnley, co jednak sprawia wrażenie zapchajdziury służącej jedynie zabawie projektanta.
Zupełnie inną sprawą są znaki zmienne w kształcie, oparte na algorytmach, jak, opisywane równo rok temu na tym blogu, norweskie żywe logo Uniwerystetu Przyrodniczego, opracowanym przez Tangram Design, gdzie istnieje nawet możliwość wygenerowania własnej wersji tego znaku w oparciu o biogram.Przy takich znakach widać nie tylko ową zmienność, ale i myślenie/planowanie jego wyglądu i zarazem oddziaływania znaku na odbiorcę, szukanie nowej jakości z uwzględnieniem psychologii postrzegania, a więc efektywnego działania znaku, a bez nachalnego koncentrowania na sobie wzroku kosztem treści, którą logo znakuje/firmuje.
Taki znak, bez wątpienia, jest dokładnie opisany w księdze, wraz ze wszystkimi możliwymi jego kombinacjami, fragment takiego specyfikowania w księdze prezentowałem właśnie w tamtej prezentacji logo. Mamy tu jednak, w wypadku pełnego opisu budowy znaku i rządzących nim algorytmów, do czynienia z wkroczeniem na teren informacji wrażliwych, o które się dba i niekoniecznie ujawnia konkurencji, ochrona znaku, poprzez nieujawnienie jego wszystkich detali algorytmu, a zatem trudno oczekiwać by taki opis szczegółowy był, w księdze ogólnodostępnej, prezentowany ze wszystkimi detalami.
Trzeba przy okazji zauważyć, że większość z dostępnych w internecie opracowań, czy to nazywanych księgą, brandbookiem, manualem lub style guide, jest jedynie mniejszym lub większym fragmentem rzeczywistego opracowania. Z różnych względów nie pokazuje się publicznie wielu opracowań szczegółowych, szczególnie w części zawierającej zastosowania znaku, gdzie dochodzą tak nowe, nietypowe opracowania, jak i stosowane są nowe technologie lub nowatorskie rozwiązania w tym zakresie. Jest też i powód prozaiczny zupełnie czyli konkurencja, której nie należy uprzedzać ani względem co zrobimy, ani jak to rozwiązaliśmy. Stety lub niestety, rola edukacyjna, takich opracowań, dla innych projektantów, nie jest zupełnie istotna i w ogóle brana pod uwagę.
Między obydwoma, wymienionymi wyżej, przykładami jest naturalnie ogromne pole możliwości pośrednich animowania znaku. Jedno wszakże trzeba sobie powiedzieć szczerze – każda taka realizacja musi być w pełni przemyślana, nie tylko co do efektu, ale i wpływu tego efektu tak na postrzeganie samego logo, ocena łatwości zapamiętania, jak i pod względem wpływu ruchu na postrzeganie pozostałych elementów na stronie, w tym treści najważniejszych, na które przecież chcemy skierować uwagę odbiorcy.
I na koniec jeszcze małe odniesienie, do animowanego, w sposób najprostszy, znaku, w postaci np. animowanego gif-a. Jaki sens jest opisywać taki znak, który sam w sobie jest li tylko efekem dla samego efektu, bajerem dla samego bajeru, nic nie wnoszącym, w niczym nie pomagającym? Jaki więc sens ma opisywanie detaliczne, klatka po klatce, pętli czasowej, takiego znaku czy kolejność pojawiania się elementów? Żaden. To nie jest neon na budynku. Tym bardziej, to porównanie z neonem trafne, że choć efekt podobny, to jednak neon pełni zupełnie inną funkcje, niż znak na stronie www, i w zupełnie innym występuje anturażu. Neon nie odwraca uwagi od treści istotnych, których szuka internauta, bo ich w miejscu jego posadowienia, w przestrzeni miejskiej, nie ma, nie odwraca tym samym, bo nie może, skoro nie ma, od nich jego uwagi. Nikt rozsądny oczywiście nie mówi że takich efektów nie można używać, należy jednak wiedzieć z jednej strony po co, z drugiej jak wpływają na postrzeganie innych części serwisu, wspomagają, są neutralne, czy może przeszkadzają w odbiorze.
Logokręcioł, to nic innego, jak kwiatek do kożucha. A jako że zbliża się rok nowy, miejmy nadzieję z zimową aurą, to i kożuch przydatny będzie, kwiatki niekoniecznie. Życzę zatem Wszystkim Czytelnikom mojego bloga sukcesów w pracy, determinacji w obronie dobrych koncepcji, a przede wszystkim widzenia spraw projektowych w szerokim horyzoncie, dużo szerszym niż sama poprawność techniczna.
Do Siego Roku!
Podobne artykuły
identyfikacja internet logo
Tagi: animacja brandbook internet księga znaku logokręcioł manual moblogot postrzeganie style guide zapamiętanie
komentarze 4
No cóż to akurat jeden z wycinków stosowania logo, stosowania a zatem przynależny do Katalogu zastosowań na ogół. Nie piszę że przynależny wyłącznie bo to także inna kwestia czyli budowania księgi i katalogu zastosowań w sposób indywidualny dla każdego zleceniodawcy. Wrócę kiedyś jeszcze pewnie do samej nomenklatury bo i tu mamy dość szerokie i całkiem dowolne stosowanie nazw od księgi znaku, manuala, brandbooka, style guide po SIW, a i jeszcze kilka innych nazw spotkałem. To także wprowadza w błąd. Zatem uściślijmy że pisząc księga znaku mówię tylko o zakresie dotyczącym budowy znaku, a nie jego zastosowaniu czy to w drukach, czy też na ekranie, czy również możliwym stosowaniu w przestrzeni.
IMHO ustalanie zasad animacji w tradycyjnej księdze znaku mija się z celem, chyba że ruch jest integralną kwestią identyfikacji. Może to tylko ograniczyć pomysły na zanimowanie logo.
Kiedyś przygotowywałem animacje dla logo (http://lenart.pl/projects/mertz), które powstało dla druku. Trzeci wymiar, który był podstawą do zanimowania logo, IMHO wogóle nie zaszkodził identyfikacji, a przewidzieć taką animację w księdze chyba nie sposób.
Animacje:
http://www.youtube.com/watch?v=9uz-kYBx_7U
http://www.youtube.com/watch?v=ZZjf-36Rg7k
http://www.youtube.com/watch?v=ygT1IexsDYI
Masz rację co do zapisu w księdze, ale można, jak pisałem, wyspecyfikować to w zastosowaniach.
Witam, nie do końca zgodzę z się z Panem w tym miejscu, bowiem kanały telewizyjne często konkretnie definiują „animację” loga np. w tzw. oprawach telewizyjnych. Zasady są w tym wypadku szczegółowo określone co do tego jak logo ma się animować, jak długo i gdzie ma przebywać na ekranie czy jaką ma mieć kolorystykę. Takim przykładem jest oprawa telewizyjna francuskiego CANAL+ choć i na naszym rynku można znaleźć przykłady tworzenia księgi znaku na tego typu działań. Dodam tylko, że tego typu definiowanie „poruszania się” znaku jest integralną częścią „księgi znaku” tego typu firm (kanałów telewizyjnych).