erzatz, cwana gapa
8 kwietnia 2016Czyli co robi młody zdolny wkraczający do zawodu? Próbuje brak własnego myślenia przerzucić na innych.
Na ogół odbywa się to dość prosto i niestety coraz częściej – oto młody, zdolny, tzw grafik, dorwał zlecenie. Bomba. Ale tu zaczynają się schody, bo to, co trzeba zrobić, nijak nie wyzwala krztyny wyobraźni, wiedzy w temacie brak i nie bardzo chce się w nią zagłębiać, ani śladu pomysłu, zero weny, poza jedną jedyną kołaczącą w mózgu, aż echo niesie, myślą – pomocy! No i wpada na ciąg dalszy tegoż hasła – toż jest grupa dyskusyjna dla grafików – jak cwanie sformułuję post, to dostanę na tacy. I formułuje:
„Pytanie na wyobraźnię: jak wyobrażacie sobie logo litery „S”, która mogła być znakiem portalu informacyjno-turystycznego, który miałby kojarzyć się z wypoczynkiem, wakacjami…” (autentyk)
Wystarczy teraz poczekać, aż grupowi doradcy, czyli tzw jelenie, ruszą na pomoc zagubionej owieczce, uruchomią własne mózgi i podsuną pod nos gotowca, a nawet kilkanaście, do wyboru. A potem tylko szybciutka realizacja i zainkasowane 100,- w porywach 120,-. I do następnej okazji. Zastanawiam się zawsze, przy takich postach, po co ludzie zabierają się za rzeczy, których nie ogarniają bez pomocy bardziej kumatych doradców…
Co najbardziej mnie dziwi, to owa bezczelna dezynwoltura, niektórych takich „twórców”, i to nie tylko w wypadku braku pomysłu, ale i przy pokazywaniu wizualnie tegoż braku pomysłu, na przykład w takim oto kształcie:
„Cześć, ostatnio tak kombinowalem z kilkoma liniami, poobracałem troche i wpadlem na taki pomysł, ogolnie czas robienia ok. 8min, czas wykonania krotki, ale za to efekt jak dla mnie wow, co o tym sądzicie?” (autentyk)
Tu załączony zostaje stosowny obrazek (nie pokazuję z litości), ilustrujący owo kombinowanie z wyginaniem i obracaniem, jako erzatz myślenia, z pobożnym życzeniem by coś sensownego komputer podpowiedział. A on wygiął, obrócił i nic nie podpowiedział, o czym „tfurca” nie wie, więc się chwali, tą niewiedzą. W sumie to podziwiam to samozadowolenie (połączone z brakiem samokrytycyzmu), że się coś wygło abo obróciło, niemal jak radość dziecka które zrobiło pierwsze dwa kroki w życiu. No ale na szczęście małe dzieci nie chwalą się, na przykład na portalach dla biegaczy, że już chodzą. Przynajmniej jeszcze się nie chwalą.
Oba cytaty są autentyczne i zapodane jedynie poglądowe. Takimi cytatami mógłbym zapełnić blog codziennie, przez kilka lat. Autorów i linków też nie zapodaję, bo problem jest szerszy, narastający wraz z poszerzaniem się grupy tzw. „grafików”. O przynależności do tej grupy zaczyna świadczyć już bowiem samo posiadanie lub dostęp do kompa i programu graficznego, umiejętności oraz wiedza nie są konieczne.
A skoro tak, to zaprezentuję pewną pracę, młodego grafika :)
Bez tytułu. Autor: Filip, lat 4. Format A4. Program: Corel X5. Ze zbiorów ALW.
Wiem, nie powinno mnie to nawet dziwić, a dziwi, ale proszę zauważyć, że o czymś takim jak reserch, poznanie dokładnie klienta, obszaru jego działań i konkurencji w ogóle nie wspomniałem.
Może za stary jestem, marudzę i czepiam się. I nie jarzę gimbazy. No nie jarzę, ni w ząb.
Podobne artykuły
Marcinie, zastanawiam się po przeczytaniu twego komentarza kto tu jest sfrustrowany i z jakich to paru kresek cieszyć się można, a z jakich się nie da. Chyba nie do końca załapałeś myśl przewodnią tego wpisu. Nie ma nic złego w nie kończeniu akademii, ale już brak własnego myślenia, jakiegokolwiek, dyskwalifikuje na wstępie. Nie trzeba X lat nauki by wiedzieć, że jak się na czymś nie znam, to nie biorę się za robotę, która mnie przerasta i której nie potrafię sam zrobić. Cieszyć się z kilku koślawych kresek ma prawo każdy i ja się cieszę z tych koślawych wnuczka, ale biorąc się za profesjonalną robotę jednak trzeba umieć i wiedzieć nieco więcej niż mój 4 letni wnuczek.
Skoro dałbyś sobie rękę uciąć „że dobrze szukając znalazłbym logo w australii czy gdziekolwiek indziej”, to zaryzykuję i poproszę o konkretne przykłady :)
:) Na początku może wyjaśnię, że nie jestem grafikiem i na Twój blog trafiłem trochę przypadkiem. Co do: „… jak się na czymś nie znam, to nie biorę się za robotę, która mnie przerasta i której nie potrafię sam zrobić.” Otóż ja (choć w zupełnie innej materii) cały czas biorę się za rzeczy dla mnie nowe (z różnym efektem oczywiście) i dzięki temu się rozwijam.
Co do: „…i z jakich to paru kresek cieszyć się można, a z jakich się nie da” chodziło mi o: ” ale i przy pokazywaniu wizualnie tegoż braku pomysłu, na przykład w takim oto kształcie:
„Cześć, ostatnio tak kombinowalem z kilkoma liniami,…”- co w tym złego? Że gość chce konsultacji.
Co do: „…brak własnego myślenia…” -bezmyślność faktycznie jest powsechnie spotykana, ale szukanie inspiracji, praca zespołowa i burza mózgów to raczej pozytywne sprawy.
Natomiast Twój tekst (znaczy to jak go odczytałem) mogę streścić w kilku następujących komunikatach:
>>Ludziska! ( czyli czytelnicy Twego bloga) Ależ ta gimbaza jest bezczelna bo zbiera mi zlecenia a przecież nie są prawdziwymi grafikami bo brak im kreatywnosci, wiedzy- nie ważne czy o temacie zlecenia czy o grafice, są leniwi i bezczelnie wyłudzają darmową pomoc na forach. (kilka cytatów: „… tzw grafik, dorwał zlecenie…”, „…nie wyzwala krztyny wyobraźni, wiedzy w temacie brak i nie bardzo chce się w nią zagłębiać…”)
A ci co im pomagają to jelenie. A przecież to nie są prawdziwi garficy bo oni nie wiedzą nawet co to brief kreatywny czy badania.<<
I co z tego wszystkiego wynika, że mają przestać zajmować się tym co lubią bo Ty masz o nich złe zdanie, bo psują ci rynek. Jeśli ktoś dorwał zlecenie to znaczy, że jakoś to zrobił i mu się należy. Jak je skopie to go zleceniodawca rozliczy i może dojdzie do wniosku (zleceniodawca), że warto zapłacić więcej takiemu fachowcowi jak Ty.
A zastanawi a mnie jaki według Ciebie jest przekaz tego wpisu? Tak w jednym, dwóch zdaniach. Byłbym wdzięczny gdybyś poświęcił mi (albo sobie) trochę uwagi i odpowiedział na to pytanie. Na zachętę streszczę to pierwszy:
"Jestem zły i sfrustrowany, że młodzi, leniwi, bez zaangażowania śmią się nazywać grafikami i psują mi rynek. Przeglądam fora dla grafików i frustruje mnie wiele wpisów."
Ps. Druga prośba: z czego wnioskujesz moją frustrację… Może i jestem, z chęcią się temu przyjrzę, jeśli zwrócisz mi na nią uwagę.
Marcinie, branie się za nowe wyzwania nie jest rzeczą naganną, o ile staramy się sami te wyzwania ogarnąć i lepiej lub gorzej zrealizować. Choć czasem ze szkodą dla Klienta. Czym innym jednak jest przyjęcie zlecenia i latanie po forach z hasłem „ratujcie bo nie wiem co mam zrobić”.
Burzy mózgów nie robi się po pierwsze z przypadkowymi osobami, po drugie pod hasłem „nie wiem co zrobić” :)
Konsultować można jakieś zamierzenie, które ma wyjściowy pomysł, on przedstawia co chciał osiągnąć, my oceniamy na ile to osiągnął. Kilku kresek bez pomysłu nie da się konsultować, bo nie ma punktu odniesienia. Równie dobrze można małpie dać pędzel i próbować konsultować efekt jej nim machania.
Co do streszczania mojego tekstu, przez Ciebie, mogę stwierdzić tak: jedni czytają to co napisano, drudzy między wierszami, a trzeci własne konfabulacje :)
Dość ciekawą postawę prezentujesz – zleceniodawca niech płaci za moją niewiedzę i to, że może się na błędach czegoś nauczę.
Przekaz – napisałem „co autor miał na myśli” w poprzednim poście, wystarczy przeczytać co napisałem.
O psuciu mi rynku można by, teoretycznie, mówić gdybym uznał, że jest to dla mnie konkurencja. Zmartwię Cię, nie jest i nie będzie. :)
Skoro pytasz o frustrację – po przeczytaniu Twoich „streszczeń” nie mam wątpliwości :)
PS mam nadzieję, że nie trafisz na „elektryka”, który, zgodnie z Twoją wykładnią, ucząc się położy okablowanie domu, może się uda, a jak nie, to zleceniodawca doceni tych bardziej profesjonalnych elektryków, po pierwszym zwarciu lub popieszczeniu prądem.
Fajnie, że piszesz ale zupełnie brak w tym treści.
Fajnie trafiłeś z tym elektrykiem bo akurat moja firma zajmuje się budowlanką i wynajmuję właśnie różnej maści fachowców. A wynajmując kogoś staram się właśnie wyłuskać najlepszy stosunek jakości do ceny. I tak rynek się sam reguluje. Jak gtoś płaci za logo 120pln to dostanie takie logo i tyle. I co tu się rozpisywać.
Nie masz wątpliwości co do mojej frustracji, ale dlaczego… bo nie masz i już hehe… gratulacje.
Mója konfabulacja, jak to nazywasz, powstała po zbombardowaniu mnie nagromadzonymi w tekście pogardliwymi określeniami innych typu: tzw. grafik, gimbaza (przy czym odrazu powiem, że za moich czasów gimnazjum jeszcze nie było, żebyś obok frustrata mi gimbusa nie dorzucił:) ) itp.
Jednakże, ze względu na brak u Ciebie jakiejkolwiek autorefleksji (oczywiście to tylko moja konfabulacja pewnie) dalszą dyskusję uważąm za bezcelową.
Pozdrawiam, życzę wielu sukcesów zawodowych i dla spokoju ducha zalecam mniej forów dla tzw. grafików.
Marcinie, mam nadzieję że ten stosunek ceny do jakości uwzględnia jakąkolwiek wiedzę o elektryczności :) Co do określeń „grafik” i „gimbaza” to spieszę wyjaśnić, może nie wiesz, że to po prostu stwierdzenie faktu, taki mamy klimat :) to czy pogardliwe jest kwestią sporną. Masz rację dalsza dyskusja jest bezcelowa, bo Ty wiesz swoje, nie znając de facto rynku, a ja w tym siedzę. A co do podkreślenia wieku, jakie czynisz, cóż może jestem starszy niż sądzisz :) Miłego podłączania elektryki bez spięć i przepięć :)
Trudno się nie zgodzić, że w czasach w których dostęp do narzędzi do tworzeni grafiki i jej rozpowszechniania jest powszechny i praktycznie darmowy, pojawia się kupa śmieci. Mnie też to razi, zwłaszcza jeśli pojawia się w przestrzeni publicznej czyli mojej. A jednak smarowanie takiego tekstu jak powyższy odbieram jako wyraz frustracji- być może z powodu ciężkiej sytuacji na rynku…
Co z tego, że ktoś pisze to czy tamto na forum (chodzenie po tych forach wymaga celowego działania więc można nie narażać się na drażniące Cię wpisy, wystarczy tam nie wchdzić). Co z tego, że ludzie proszą o darmową pomoc a inni im jej dostarczają (wg. mnie to nawet miłe, że nie za wszystko trzeba jeszcze płacić). Ale przede wszystkim, i tu widzę często najbardziej sfrustrowane wypowiedzi grafików przez duże G, co z tego, że większość tych grafików (młodych, początkujących albo pretendujących do tego miana pasjonatów) nie ma dyplomu uczelni z takim tytułem. To, że nie poświęcili X lat życia na poznawanie historii sztuki czy technik, których nigdy nie użyją wcale nie czynią ich gorszymi (stwierdzenie prawdziwe pod pewnymi założeniami) a to czy są dobrzy czy nie zweryfikuje świat lub rynek (zależy co jest celem ich działania).
Podsumowując lepiej cieszyć się z kilku postawionych koślawo kresek niż żyć we frustracji, że ktoś jest z siebie zadowolony.
Nawiążę jeszcze do wpisu z 10.04.2016- otóż konstruując logo z tak prostych form, przy tak szerokim dostępie do materiałów w internecie ciężko nie znaleźć gzieś czegoś podobnego. Dałbum sobie rękę obciąć, że dobrze szukając znalazłbym logo w australii czy gdziekolwiek indziej… Aż miło pomyśleć w ilu krajach ludzie przerabiali to logo z 2004.
ps. Szczerze gratuluje popularności na całym świecie.