Zniknięty przetarg?
10 listopada 2009Bruno26 zakomunikował w komentarzu do „Przetarg na idiotę?”
i przetarg zniknął :)
a ja ucieszony niestety dałem się nabrać, licząc że poszli po rozum. Nic nie zniknęło, niestety, co widać z dzisiejszego zrzutu, co można sprawdzić tu a nawet plik pobrać
No skoro tak, to mały dodatek do tematu, który miał pójść, a potem, po info Bruno26, miał nie pójść, ale idzie.
Dodatek przetargowy ekstra
Jan Janowski na GL podzielił się wątpliwościami, które i mnie przyznam nurtowały:
Przeczytałem przypadkiem założenia przetargowe autorstwa urzędników z Łazienek / Królewskich / i zrobiło mi się smutno. Ileż ten tekst niekompetencji i nieporadności ujawnia, ile bzdur zawiera. A ile urzędniczej chytrości czy wręcz cwaniactwa, bo na kilometr widać , że o żadnym przyzwoitym projekcie nikt z zamawiających nie myśli. Jeśli takich profanów dopuszcza się do decydowania o identyfikacji wizualnej tak ważnego estetycznie i historycznie miejsca znaczy upadek tam jest ewidentny. Oto kilka kwiatków z tekstu:
– co to takiego system identyfikacji miejscowej?
– to, że znak powinien nawiązywać do bieżącej działalności to raczej banał
– znak ma zostać opracowany wraz ze skalowaniem. Czy autor wie o co mu chodzi, bo wydaje się ze nie bardzo
– mowa jest o obszarze minimalnym sytuowania znaku. A gdzie obszar optymalny?
– pojęcie znak uzupełniający jest niejasne, Czy chodzi o wersję uproszczoną znaku czy o coś zupełnie innego?
Można wprowadzać grafiki uzupełniające znak natomiast nie wyobrażam sobie innego znaku pełniącego rolę uzupełniającą– co to takiego znak podstawowy w wersji otwartej? Czy wersja zamknięta też będzie? O co chodzi?
– ustalenie wyglądu piśmiennych materiałów wewnętrznych. Co to ma oznaczać: projekty, makiety czy jakieś wizualizacje?
– czytam o szacie graficznej identyfikacji i nie wiem o co idzie.
Podobnych kwiatków zawiera ten tekst więcej. Opracowany przez osobę przypadkową, niekompetentną jasno informuje z jakimi schodami może się spotkać naiwny projektant. Napisałem naiwny bo na kilometr widać że nikomu w tym Muzeum o żadną identyfikację nową nie idzie.
Ze swej strony dodałbym zupełnie kuriozalny wymóg – każdy uczestnik dostarczyć musi dwie wersje, obligatoryjnie. A czemuż się ograniczać Panowie Łorganizatorzy? niech dostarczą pięć wersji, w końcu dostali na to cały miesiąc i taką „fantastyczną” perspektywę przejścia do historii (może to tylko przejście alejkami… po wykupieniu biletu?) a i zgarnięcia niebotycznej kwoty 50 kafli. Aj, aj …
Ale, ale, my tu gadu gadu o dupereliach, a może rzecz w czym innym? Wróble na warszawskim bruku, pleciugi jedne i sensaty, świergolą że to może nie to i nie tak. Zastanówmy się na spokojnie – efektem konkursu będzie zapewne wydanie tych 50 tys, a może nie, i jakiś efekt w postaci „plonu pokonkursowego”, nie jestem idiotą i za długo żyję by uwierzyć, że nikt w ten kanał nie wlezie. Zapewne coś się wyda, coś się dostanie, tylko po co? Załóżmy, teoretycznie, że konkurs zostanie nierozstrzygnięty i co? ano trzeba by wtedy profesjonalistów zatrudnić, niby proste i logiczne, tyle ze jeszcze prostsze, logiczniejsze i tańsze o 50 tys. byłoby zatrudnienie ich od razu. No to załóżmy, dalej teoretycznie, że konkurs zostanie rozstrzygnięty i co? Ano to zostanie, tylko od rozstrzygnięcia konkursu do realizacji droga daleka. Ale, Łazienki to, chyba, nie Coca-Cola i na obfitą kasę raczej dotąd nie narzekały, może się mylę, więc same raczej tego nie udźwigną finansowo. Na chłopski rozum Łazienki musiałyby znaleźć tę kasę, dużo większą niż wygrana, gdzie indziej. Kasjerem z większą kasą musi być, może byłoby Ministerstwo? a może Ratusz? a da? a może nie zechce? a może jak ładnie rozegrać to zechce? a może w ogóle nie idzie o TĘ identyfikację, a jedynie o TE pieniądze? Hm… to może i byłoby nawet sensowne, biorąc pod uwagę głupoty wypisane w warunkach /da się je oprotestować i uwalić/, termin, ale też i… inne, ważniejsze niż identyfikacja, potrzeby Łazienek. No to co tu jest grane? Serio to czy jedynie cwanie, z projektantami wydmuchanymi, jak bombki choinkowe, w tle? E tam, pewnie te wróble pitolenia to ino zawiść a ploty wierutne. Zapewne wszystkie te „dziwności” z niekumatości piszącego przetarg… a może… morze nasze morze…
Skoro już tematy przetargowo/konkursowe to jeszcze jeden kwiatuszek z tego ugora.
Polowanie z nożem.
Jako że mamy totalny sezon odstrzału idiotów, to i niektórzy miast broni palnej nóż stosują. Oto firma Padma International była łaskawa ogłosić konkursik – logo za nóż. I właściwie kij im w oko, pardon nóż, ale polowanie musi być obfite więc zastosowała taki myk:
4. Prawa autorskie prac
Wszystkie prace wysłane na konkurs stają się własnością firmy Padma International i mogą być wykorzystane przez nią w dowolny sposób. Zezwala się jednak aby autor pracy konkursowej mógł umieścić własną prace w swojej galerii lub portfolio.
No i strzelą wszystkich idiotów przy pomocy jednego noża. Nie ma w tym zapisie, jak widać, nic o przekazaniu praw jedynie o przejęciu na własność prac, mimo to i wbrew tym nieprzejętym prawom autorskim firma rości sobie prawo do wykorzystywania wedle własnego uznania i za friko tychże prac. Co maja więc tytułowe prawa autorskie? a no to że są i będą ewidentnie łamane, co firma oznajmia publicznie. Inna kwestia ze firma zachowała się jak panisko, łaskawie dozwalając umieszczenie własnej pracy we własnym portfolio autora. A Inflant, Mocium Panie, nie dają?