drugie spojrzenie na Jarosław

28 lutego 2021

Kilka miesięcy temu dostałem link, do relacji z sesji Rady Miasta Jarosławia, w dniu 21 września 2020, na której omawiano min. logo miasta (pkt. V Informacja na temat nowego logo Miasta Jarosławia.). Przesłuchałem i zapomniałem. Wracam jednak do tematu logo Jarosławia (patrz: Olśnienie = Jarosław?), bo po ponownym wysłuchaniu tej relacji, przejrzeniu raz jeszcze plików (w pdf) oraz księgi znaku, nasuwa mi się kilka dodatkowych uwag, także czysto technicznych.

Na pierwszy ogień wyłapałem niejasność w sposobie wprowadzania nowego znaku do zasobu symboli miasta. Nie wprowadzono go ani zarządzeniem burmistrza, ani uchwałą rady, po prostu wszedł, bo, jak tłumaczy burmistrz, po to powołał zespół do jego opracowania. Czyli, patrząc na pragmatykę wprowadzania nowego symbolu miasta jest, ale jakby go w zbiorze symboli miasta nie było, przynajmniej formalnie. Praktycznie też nastąpiło to, co w wielu miastach, wbrew deklaracjom o wadze i nadrzędności herbu, logo zastąpiło tenże herb. Przykładem choćby oficjalny serwis miasta miastojaroslaw.pl. Poniżej dwa nagłówki z portalu www miasta.

oficjalny portal miasta

Jedynie zakładka „przewodnik turystyczny” zachowała herb.

portal www miasta

Stara strona www – jaroslaw.pl –  z herbem, wyglądała tak.

stara strona www

Mimo uważnego słuchania wypowiedzi kierownika projektu p. Zbigniewa Chmielowskiego nie usłyszałem żadnych odniesień do jakiejkolwiek strategii miasta. A zatem znak powstał zapewne „sobie a muzom”, co akurat nie jest ewenementem, i wpisuje się w pewien trend powstawania znaków tego typu, który można określić etykietą „bo inni mają”. Ale może czegoś nie wiem.

P. Chmielewski mówił także o systemie identyfikacji wizualnej, w kontekście znaku i jego księgi. Przyjrzałem się zatem owej księdze, dostępnej na stronie http://miastojaroslaw.pl/logo-miasta i przyznam, że mam wątpliwości, o tyle zasadne, że sprawdziłem jak wyglądają pliki znaku (te do pobrania na stronie miasta). Dostępne są jedynie formaty JPG i PDF. Wydawać by się mogło, że przy tak długiej pracy sporego zespołu efekt końcowy (pliki i księga) zostanie zweryfikowany, także pod względem technicznym, ale chyba nie został. Niby nie ma może wiele tych kiksów, niemniej mogą wpływać na posługiwanie się znakiem w sposób prawidłowy, a nawet umożliwiać mimowolne zniekształcenia znaku. Mówienie o „systemie identyfikacji” też wydaje się sporo na wyrost.

Kierownik projektu dużo mówił na sesji o dobre komunikacji i miał rację, tyle, że do dobrej komunikacji potrzebne dobre narzędzia, w tym wypadku księga i pliki, a nie tylko słowa.

Po kolei przyjrzyjmy się temu co w księdze i plikach piszczy, czyli o szkolnych błędach.

Księga zawiera opis pola ochronnego wokół znaku i było by ok, gdyby nie drobiazg – w pliku pole ochronne zadano dużo większe (circa format A4, na jakim powstawał projekt) niż opisane w księdze.

pole ochronne w pliku i według księgi znaku

Aby zatem być w zgodzie z księgą trzeba sobie samemu to pole ochronne dostosować do prawidłowej wielkości. Ale tu pojawia się pytanie – czy rzeczywiście prawidłowo wyznaczono to pole, mam wątpliwości, czy nie jest zbyt małe po lewej i prawej stronie?

Oprócz zbyt dużego pola ochronnego w plikach pojawiają się i inne kiksy, np. taki z użytym, a nie zamienionym na krzywe, krojem w słowie „miasto”. Otwarłem plik i z powodu braku właściwego fontu dostałem taki efekt.

brak zamiany kroju na krzywe

Kolejna wpadka w wersji poziomej znaku – obiekty miewają kontur włosowy, zupełnie zbędny. Są i różne żółcie wypełnienia i obrysu/konturu.

niepotrzebne obrysy

W wersji granatowej apla ma biały kontur grubości 0,2 mm. Litera „i” w tej wersji ma wypełnienie CMYK 0/34/88/0 i obrys włosowy CMY 0/20/94.

W podglądzie szkieletowym przeraziła mnie ilość węzłów, w obiektach znaku. Bo trzeba dodać, że poszczególne kolory w znaku nie są scalone w jedną krzywą złożoną, są odrębnymi obiektami i krzywymi. Nie są też zgrupowane, chyba, że rozgrupowanie to efekt otwierania u mnie. W prezentowanej niżej literze E jest 117 węzłów (!?).

117 węzłów w literze E

To jednak, co zobaczyłem w pliku „logo kontur”, przebiło wszystko. Po pierwsze, to nadal zbiór kilkunastu obiektów. Po drugie – łącznie 2468 węzłów(!) w wersji pionowej znaku i 2456 węzłów(!) w poziomej.

ilość węzłów wersja pionowa

ilość węzłów

Po trzecie, brak zdecydowania co zrobić z babolem przy literze J, w jednej wersji jest, w drugiej brak.

jest, nie ma

Ciekawostką jest też fakt manipulowania grubością (za pomocą obrysu/konturu) i wysokością (ściśnięcie w dół) liter w słowie „miasto” w dwóch wersjach znaku. Poniżej śmieci pozostałe po pogrubieniu liter w wersji konturowej pionowej i poziomej.

śmieci po pogrubianiu liter konturem

śmieci pozostałe po pogrubianiu

 

Także w wypadku wersji czarno-białej nie mamy jednego obiektu a 14 obiektów w pionowej i 13 w poziomej.

Motyw graficzny. We wcześniejszym artykule napisałem o wrażeniu ruin:

„Znak z jednej strony akcentuje ważność doznania, z drugiej zawiera symboliczne, podobno, odniesienia do zabytków miejskich, ale na mnie sprawia to wrażenie raczej symbolicznych zabytkowych ruin i miał bym problem z określeniem jakich konkretnie w rzeczywistości.” http://alw.pl/olsnienie-jaroslaw/

I pozostaję, niestety, przy tym wrażeniu, tym bardziej po zobaczeniu motywu graficznego, jaki pojawia się w księdze.

motyw dekoracyjny

Wniosek z powyższego wypływa jeden – na końcu musi być weryfikacja plików, dobrze jeśli przed upublicznieniem robiona a nie po.

A tak zupełnie na marginesie – rozbawił mnie sposób deprecjonowania mojej osoby, zaprezentowany, w wypowiedzi na sesji, przez kierownika zespołu projektowego p. Zbigniewa Chmielowskiego, który w jednym zdaniu określił mnie jako blogera-krytykanta i jednocześnie wyznał, że nie czytał mojego artykułu o znaku Jarosławia. Bomba. Pozamiatane. Tak trzymać. Z drugiej strony, szkoda, że nie czytał, może odniósł by się merytorycznie do przedstawionych tam wątpliwości. Ma okazję odnieść się teraz.


Olśnienie = Jarosław?

7 lipca 2020

Miasto Jarosław zaprezentowało swoje nowe logo, co wzbudziło spore zainteresowanie środowiska projektowego i marketingowego. Komentarze niestety są zdecydowanie mało przychylne. Kontrowersje budzą dwa fakty: z jednej strony postawienie na wyakcentowanie graficzne hasła, zamiast nazwy miasta, z drugiej zaś forma graficzna tegoż.

Przyjrzałem się bliżej całej sprawie analizując po kolei dostępne informacje.

Jarosław postanowił stworzyć logo promocyjne miasta siłami własnymi, powołując stosowny zespół, 11 osób, w większości pracowników miejskich (lista tu > www.jaroslaw.pl). Był także doradca zewnętrzny o uznanym dorobku. Prace nad założeniami i koncepcją trwały rok, w tym także testy postrzegania znaku. I to można by miastu zapisać na plus, gdyby nie wynik końcowy. Bo jest on dziwny, nie tylko we wspomnianym wcześniej akcentowaniu graficznym hasła promocyjnego, zamiast nazwy miasta.

„W toku analiz zostały zdefiniowane takie kluczowe cechy Jarosławia, które stanowią istotne wartości dla otoczenia jak:

  • Bogata, wielowiekowa tradycja i rozgłos w świecie (tradycje kupieckie);
  • Lokalizacja stanowiąca doskonałą bazę wypadową do innych atrakcyjnych miejsc takich jak Bieszczady, Ukraina, Pogórze Dynowskie, Góry Słonne;
  • Zabytkowy charakter o wybitnych walorach, będący niespodzianką dla większości osób odwiedzających miasto po raz pierwszy.

Cechy te prowadzą do zdefiniowania unikatowej tożsamości miasta. Właśnie tę cechę tożsamości: ODKRYCIE, ZASKOCZENIE, OLŚNIENIE, należało zawrzeć w symbolicznej, graficznej formie.”
cytat za jaroslaw.pl

I tutaj, w zdefiniowaniu unikatowej tożsamości miasta, mam wrażenie popełniono błąd. Bo czyż odczucia mieszkańców i przyjezdnych można traktować jako cechę tożsamości miasta? To raczej wynik działania innych cech miasta, wypunktowanych zresztą detalicznie. Czy odczucia dadzą się narzucić? Czy olśnienie na pewno jest tą najważniejszą cechą miasta i dla kogo? Z punktu widzenia mieszkańców czy odwiedzających? Można tu spokojnie przywołać definicję słowa olśnić ze Słownika Języka Polskiego PWN:

„olśnienie
1. «nagłe poznanie, uświadomienie sobie czegoś»
2. «zachwyt wywołany czymś»
olśnić olśniewać
1. «porazić wzrok silnym blaskiem»
2. «wzbudzić zachwyt»”

Jak widać w definicji mamy dwoistość tego olśnienia. Z jednej strony zachwyt, z drugiej zaś niepożądany stan widzenia, co uświadamia nam taka oto definicja z encyklopedii PWN:

olśnienie,
stan widzenia, przy którym występuje odczucie niewygody i/lub zmniejszenie zdolności rozpoznawania obiektów, spowodowane niewłaściwym rozkładem lub zakresem luminancji albo nadmiernymi kontrastami w przestrzeni bądź w czasie;
stanowi przejaw adaptacji narządu wzroku do niewłaściwych warunków oświetlenia; ze względu na skutki o. dzieli się na: przykre, przeszkadzające i oślepiające (silniejszy stopnień przeszkadzającego) — tak silne, że przez pewien czas jakikolwiek obiekt nie może być spostrzeżony. O. przeszkadzające w uproszczeniu zależy gł. od natężenia oświetlenia w płaszczyźnie oczu, o. to odgrywa istotną rolę w oświetlaniu dróg.

Postawienie zatem na wyakcentowanie tejże „cechy tożsamości miasta” wydaje się jeszcze bardziej kontrowersyjne. Jeśli zaś do tego dokładamy jej formę graficzną, dominującą nad samą nazwą miasta i spychającą ją w cień, robi się bardzo dziwnie.

logo Jarosławia, proj. Agata Dzięgielowska

logo Jarosławia, proj. Agata Dzięgielowska

Dwie wersje logo Jarosławia, proj. Agata Dzięgielowska

Spójrzmy na to pod kątem zapamiętywania. Bogactwo formy graficznej nie ułatwi zapamiętania całości znaku, graficzne hasło skutecznie eliminuje nazwę miasta i pozostanie w pamięci jako nie przypisane do miejsca, które ma promować. A jednocześnie czytam na stronie jaroslaw.pl:

„W toku prac nad znakiem promocyjnym, udało się wyodrębnić te wartości, które stanowią faktyczną obietnicę, mającą pokrycie w rzeczywistości, nieprzemijającą i ponadczasową. Są to w przypadku Jarosławia: zdolność zaskakiwania, niespodzianki, olśnienia – których większość odwiedzających się nie spodziewa, zanim nie odwiedzi naszego grodu.”

Zatem obietnica doznań, zamknięcie jej w formę graficzną z umykającym uwadze umiejscowieniem, tworzy znak promujący doznania, które możemy mieć w każdym innym nowo poznawanym miejscu. A jednocześnie w słowach i pojęciach kluczowych do symbolicznego przedstawienia w logo promocyjnym mamy taki punkt –
„Miejsce, którego nie można przegapić”.

Przejdźmy do „założeń do projektowania formy graficznej znaku”:

Kolorystyka – Grafitowy oraz żółty, alternatywnie – granatowy (ciemnobłękitny) oraz złoty (ciepły żółty), możliwe zastosowanie rastrów barw lub dołączenie trzeciego koloru – grafitowy.
Logotyp JAROSŁAW – narysowany w stylu odręcznego pisma, majuskułą, lekki (ale wyraźny), pozytywny, nowoczesny, z rozmachem ale bez nadmiernej ozdobności.
Claim – minuskuła czcionką komputerową, korespondującą z odręcznym logotypem i charakterem ikony.
Ikona – niefiguratywna w formie, choć symbolicznie nawiązująca do przedstawianych wartości, łącząca formy abstrakcyjne z symbolicznym przedstawieniem proponowanych form desygnatów.
Forma znaku – na skali od 1 do 10, gdzie 1 oznacza formę całkowicie tradycyjną, figuratywną, a 10 skrajnie minimalistyczną i nowoczesną, abstrakcyjno-symboliczną, znak powinien plasować się w okolicach 7.”
cytat za jaroslaw.pl

Przywołam także. za stroną jaroslaw.pl, wypowiedż Zbigniewa Chmielowskiego:

„Współczesność i związane z nią narzędzia technologiczne, takie jak ekrany monitorów, komputerów, smartfonów, wymuszają stosowanie symboli prostszych w formie, nawiązujących do stylistyki i designu XXI wieku, przemawiających do człowieka drugiego millenium i na te potrzeby musimy mieć logo promocyjne, mówiące współczesnym językiem o współczesnym Jarosławiu. Miasta w swoich działaniach promocyjnych powszechnie wykorzystują nowoczesną symbolikę, która ułatwia komunikację z otoczeniem i budującą ich korzystny wizerunek – precyzuje dr Zbigniew Chmielewski, ekspert w zakresie systemów identyfikacji wizualnej, który wspierał proces powstawania logo Jarosławia.”

Jeśli dodamy do tego iż współczesne trendy projektowania znaków promocyjnych miejsc bazują na dwu elementach – minimaliźmie formy i tendencji do odwołań do heraldyki miejskiej, mamy właściwie podstawy do oceny co poszło nie tak. A chyba poszło, pomimo tego:

„Specjalnie powołana do tego komisja, przeanalizowała ponad 230 wariantów znaku i hasła. Kiedy powstały i zostały wybrane elementy bazowe, różne formy znaku zostały poddane badaniu m.in. wśród studentów Uniwersytetu Wrocławskiego. Wyniki posłużyły do oceny poszczególnych wersji i zatwierdzenia ostatecznej formy znaku.” za www.eska.pl

Mamy w efekcie znak nie do końca zgodny z założeniami projektowymi. Trudno w nim dopatrzeć się minimalizmu, mówienia współczesnym językiem, czy troski o czytelność, także w bardzo małych ekspozycjach. W komentarzach padło już pytane o wygląd i czytelność znaku na ołówku. A jak ten znak wygląda w rozmiarze np. 60 px?


Znak z jednej strony akcentuje ważność doznania, z drugiej zawiera symboliczne, podobno, odniesienia do zabytków miejskich, ale na mnie sprawia to wrażenie raczej symbolicznych zabytkowych ruin i miał bym problem z określeniem jakich konkretnie w rzeczywistości. Tym bardziej, że te istniejące zabytki Jarosławia (sądząc po zdjęciach, bo nie byłem) są zadbane i bardzo interesujące, także w formie.

prezentacja na gadżetach

Prezentacja na gadżetach http://www.jaroslaw.pl/aktualnosci-wydarzenia/id8993,Jaroslaw-miastem-olsnien.html

Ostatnia moja wątpliwość dotyczy strategii promocji miasta, czy powstała, czy tylko zajęto się samym znakiem. bez wsparcia jakąkolwiek strategią jego komunikacji? Prezentacja znaku, li tylko na gadżetach, może sugerować, niestety, brak takiej wypracowanej strategii komunikacji.

W sumie jest jeden plus – logo narobiło szumu bez kosztownych działań promocyjnych. Tylko czy o taki wydźwięk akurat chodziło? Jest takie powiedzenie „nie ważne dobrze czy źle, ważne by po nazwisku”, ale tu akurat wszyscy olśnieni zapamiętają bardziej owo „olśnienie” niż samo nazwisko, nazwę miasta.

Jak by na przekór, tej powyższej realizacji, przywołam inną, stworzoną indywidualnie i proponowaną miastu przez autora „Jakieś pół roku temu wysłałem to do Burmistrza i chciałem podarować w zamian za uścisk dłoni…” jak napisał w komentarzu na Facebooku. Michał Mazur przedstawił na portalu Behance swoją propozycję znaku, minimalistyczną i zgodną z aktualnym trendem projektowym – odwołań do herbu miasta – wraz z ikonami najważniejszych zabytków, ale także przykładami stosowania, tworząc zalążek systemu komunikacji promocyjnej. Znak w sumie ma potencjał dużo szerszego działania, niż tylko promocja miasta.

Jarosław, proj. Michał Mazur

Jarosław, proj. Michał Mazur

Jarosław, proj. Michał Mazur

Jarosław, proj. Michał Mazur

Całość prezentowana jest na portalu Behance

Widzę w tym projekcie dużo lepszą podstawę do promocji miasta, bardziej zgodną z trendami obecnie panującymi w projektowaniu, jak również dający szersze możliwości rozwijania w przyszłości we w pełni spójny system.

 

 


tożsamość wizualna

26 stycznia 2013

Dostałem z wydawnictwa Newsline ciekawą książkę  „Tożsamość wizualna. Znak, system, wizerunek” Autorzy: Krzysztof J. Rychter, Zbigniew Chmielewski, Dariusz Tworzydło.

Tożsamość wizualna, wydawnictwo NewslineNa naszym ubogim we własne opracowania, dotyczące tego tematu, rynku każda taka pozycja jest oczekiwana. Zacznę więc nietypowo od polecenia książki, choć nie do końca jestem przekonany. Na pewno się przyda dla poszerzenia wiedzy. Dla jasności – mówię o treści książki, choć i tu są pewne braki i niespójności, nie jej szacie edytorskiej, ale o tym dalej.

Jak reklamuje wydawca na swojej stronie internetowej:

„Autorzy – naukowcy i praktycy, prezentują proces od początku – powstawania logo, przez budowanie systemu, po wpływ tożsamości wizualnej na image organizacji.
W przejrzysty sposób autorzy przeprowadzają czytelnika przez obszar tych zagadnień, począwszy od źródeł i przesłanek projektowania znaku firmowego, przez zasady budowania na jego podstawie systemu identyfikacji wizualnej oraz posługiwania się nim, aż po znaczenie takiego komunikowania dla wizerunku firmy czy instytucji. Przykłady, ilustracje i schematy obrazują opisywane zagadnienia, odwołując się do brandów funkcjonujących na rynku od lat ale pokazują też mniej znane marki i ich symbolikę.”

I prawie to prawda. Jest o percepcji,  logo, jest o manualach większych i mniejszych. Mamy również omówione systemy identyfikacji, w tym miejskiej, z uwzględnieniem w niej ważnej roli herbu. Jest także o stronie prawnej zagadnienia. Wydawca pisze dalej tak:

„Pozycja ta jest jedną z nielicznych książek na polskim rynku wydawniczym, poruszających z naukowego punktu widzenia tematykę corporate identity, […]”

że jedna z nielicznych pełna zgoda, byłbym jednak ostrożny z klasyfikowaniem tej pozycji jako naukowej, czy pisanej z naukowego punktu widzenia, co nie umniejsza jej wartości poznawczej, choć niektóre sprawy, jak choćby testy percepcyjne, wzmiankowane są jedynie w podpisie pod ilustracją lub jedynie wspomniane mimochodem. Jak na pracę o naukowym spojrzeniu na temat ma też zbyt skromną bibliografię.

Wszystko ładnie, ale… szata edytorska. Leży.

W słowie wstępnym, od Autorów, czytam:

„Gdyby książka ta powstała w latach 90.,a właściwie gdyby wówczas była wydana (bo w pewnym sensie powstała już wtedy) […]”

zaś parę linijek dalej taka  konstatacja:

„Dużo się od tamtych czasów zmieniło […]”

Nie przypadkiem zacytowałem powyższe, bo otóż główny mój żal, do Autorów i Wydawcy, dotyczy formy edytorskiej, w jakiej książka się ukazała. To jeden z elementów wpływających na przejrzystość „przeprowadzania czytelnika przez obszar tych zagadnień”. A forma ta, niestety, bliska przeszłości, latom PRL, kiedy to o dobry papier było trudno.  Niestety, sposób wydania totalnie rozminął się i z możliwościami, i z tym, czego można by oczekiwać, tu i teraz, po tego typu pozycji. Jak się wydaje takie książki wystarczy popatrzeć na dostępne u nas tytuły obcojęzyczne z tego zakresu. A tu mamy papier offsetowy,  mocno wsiąkliwy, co odbiło się natychmiast na jakości kolorowych ilustracji. Dobry papier musi być, bezwzględnie. I dobry druk, że o łamaniu nie wspomnę. Łamanie tekstu na mocno powiększonej interlinii tutaj akurat nie wygląda na przemyślane. Trochę sprawia wrażenie „watowania” książki, do tych 190 stron.

Pretensja druga, wynika z pierwszej – ilustracje i schematy. Szkoda, że papier skutecznie zabił prezentowane przykłady znaków, szczególnie kolorowych. Piszę znaków, bo mimo że autorzy poświęcili wiele słów księdze i jej zawartości, różnym systemom identyfikacji wizualnej, to zilustrowanie tego jest, powiedzmy sobie szczerze, mocno nie zadowalające. Aż prosi się pokazać karty księgi czy większych opracowań SIW. Toż mamy erę wizualizowania, a o tym w książce mowa co i rusz. Pokazać. Ale nie pokazali. Szkoda.

Schematy, jako takie, powinienem właściwie dyskretnie pominąć głębokim, znaczącym milczeniem. Przepraszam, ale w książce zajmującej się tematem identyfikacji wizualnej nie uchodzi odwalenie schematów na szybko i byle jak. Infografika i prezentacja danych to już nie są szare tabelki połączone kreskami drodzy Autorzy. Chyba jednak, w tym właśnie miejscu szczególnie, nie zauważyliście Panowie zmian wokół, ogromnych zmian. Jeśli był problem jak to ugryźć wystarczyło wziąć do ręki choćby pokrewną tematycznie pozycję „Designing brand identity” A. Wheeler. Przyjemnie ją wziąć do ręki, czytać, oglądać. Podsumowując temat ilustracyjny – sporo za mało ilustracji, jak na ten temat i taką ilość tekstu.

Trzeci słaby punkt, bo trudno to nazwać pretensją, to początek książki. Rozpoczynanie wprowadzania Czytelnika, w temat identyfikacji wizualnej, od definicji rozczepienia światła, długości fal etc. to czysta szkolna wiedza z fizyki, niejednego może zniechęcić, ledwie zaczął. Czy na pewno jest to potrzebne, już na pierwszej stronie? Nie, jest zbędne, bo i nie wynika z tego nic dalej, żadne odniesienie. Ot, wyuczone, wyrecytowane, ładnie brzmi i nic nie wnosi. Zresztą, moim zdaniem, cały temat wzroku i percepcji, o ile uznać że powinien to raczej nie na początku, nie wiedzieć czemu wstawiony w „rozdział I Znak”.  Logiczniej, skoro już ma na tym początku być, byłoby dać osobno, bo dotyczy wszystkich 3 rozdziałów po nim następujących.

Oczywiście potrafię zrozumieć oszczędnościowe myślenie wydawcy, mające zapewne wpływ na formę wydania książki. Ale to zrozumienie niczego, co napisałem wyżej, nie zmienia. Po prostu dzisiaj tak się nie wydaje takich pozycji, ba, nawet literatura sensacyjna potrafi być wydawana na najwyższym poziomie edytorskim. To się nazywa walka o Czytelnika, tak tylko przypominam, na wszelki wypadek, w razie gdyby te braki literatury polskiej, dotyczącej identyfikacji wizualnej, miała być usprawiedliwieniem „i tak kupią, bo nic innego nie ma”. Książka o identyfikacji wizualnej, w której estetyka także jest pewnym kryterium postrzegania, nie może tejże estetyce zaprzeczać.

„Tożsamość wizualna. Znak, system, wizerunek” Autorzy: Krzysztof J. Rychter, Zbigniew Chmielewski, Dariusz Tworzydło. Wydawnictwo Newsline 2012 r.
Numer ISBN: 978-83-927713-7-1
Ilość stron: 190
cena u wydawcy: 49.00 PLN + przesyłka


 
    • Translate to:

  • Nowe

  • Tematy

  • Tagi