jeden most za daleko
14 stycznia 2013Początek roku pokazuje pojawiający się trend skrajnego minimalizmu w projektowaniu znaków. To już przestaje być znak/logo i nawet nie jest to logotyp, po prostu wracamy do czytania i uczenia się nazw na pamięć czytając a nie zerkając z ukosa i przypadkiem. Trend ma bowiem to do siebie że poszczególne „znaki”, dla przeciętnego Kowalskiego, niczym się nie różnią od innych tego typu, no może poza ilością literek w nazwie. Smaczki dizajnerskie, czytelne dla tegoż Kowalskiego mniej lub bardziej, jak w FedEx, to już przeszłość. Teraz króluje sama litera, bez dodatków, czysta, ale i bez specjalnej wyróżnialności czy odróżnialności, od haseł, sloganów i tytułów itp. Nie mówię, że brak tu pracy projektanta i powstają te znaki ot, pyknięciem, z klawiatury. A jednak takie dokładnie wrażenie odniesie Kowalski, który nie zna się na typograficznych niuansach a świat dzieli równo na Times i Arial, no może jeszcze Comic Sans. Zatem zaczyna się robić nijako i marki zamiast wyróżnienia z konkurencji i łatwości zapamiętania oferują model „chińska rewolucja kulturalna” – szaro, smutno i niemal jednakowo. Dziwne.
Dwa przykłady, jeszcze gorące, na to co powyżej. Pierwszy przykład z Niemiec. Na dodatek nie jest to znak firmowy a znak promocyjny miasta, miasta Kassel, znanego skądinnąd z Documenty,
ale, mam nadzieję, że miasto ma coś więcej do zaoferowania, niż sama Documenta. Choć to właśnie ona staje się numerem 1, jaki ma promować miasto. Czy słusznie? nie wiem, może taka jest strategia miasta. Mam jednak wątpliwość co do szerokości targetu dla tej imprezy, bądź co bądź nieco elitarnej. Więcej można poczytać (język niemiecki wymagany) i obejrzeć na stronie Design Tagebuch.
Przykład drugi z Polski. Getin Bank stał się Get in Bank, i zafundował sobie nową identyfikację. Mówiąc szczerze nie bardzo rozumiem tą kosmetyczną zmianę nazwy i tak czytało się dokładnie to samo. Podkreślenie? być może jednak przedtem była nazwa własna Getin a teraz mamy hasło „idź do banku”, dość dwuznaczne o tyle że można to rozumieć „jakiegokolwiek”. Żeby było weselej, ten dwuznaczny gryps podkreśla nowo zaprojektowane logo
Mam wrażenie że twórcy tak świetnie bawili się owym grypsem, że nie zauważyli otwartego włazu do kanału „chińska rewolucja kulturalna”. Gryps jest, ale tylko gryps, w kolorze green. Więcej można poczytać i zobaczyć na stronie marketing-news.pl.
Przyznam, że w obu powyższych wolę stare logo. Co by nie mówić były charakterystyczne i łatwo zapamiętywalne. Te nowe ciut mi przypominają sztukę konceptualną, koncept jest, a efektu nie widać. Jak dla mnie „o jeden most za daleko”.