Olśnienie = Jarosław?

7 lipca 2020

Miasto Jarosław zaprezentowało swoje nowe logo, co wzbudziło spore zainteresowanie środowiska projektowego i marketingowego. Komentarze niestety są zdecydowanie mało przychylne. Kontrowersje budzą dwa fakty: z jednej strony postawienie na wyakcentowanie graficzne hasła, zamiast nazwy miasta, z drugiej zaś forma graficzna tegoż.

Przyjrzałem się bliżej całej sprawie analizując po kolei dostępne informacje.

Jarosław postanowił stworzyć logo promocyjne miasta siłami własnymi, powołując stosowny zespół, 11 osób, w większości pracowników miejskich (lista tu > www.jaroslaw.pl). Był także doradca zewnętrzny o uznanym dorobku. Prace nad założeniami i koncepcją trwały rok, w tym także testy postrzegania znaku. I to można by miastu zapisać na plus, gdyby nie wynik końcowy. Bo jest on dziwny, nie tylko we wspomnianym wcześniej akcentowaniu graficznym hasła promocyjnego, zamiast nazwy miasta.

„W toku analiz zostały zdefiniowane takie kluczowe cechy Jarosławia, które stanowią istotne wartości dla otoczenia jak:

  • Bogata, wielowiekowa tradycja i rozgłos w świecie (tradycje kupieckie);
  • Lokalizacja stanowiąca doskonałą bazę wypadową do innych atrakcyjnych miejsc takich jak Bieszczady, Ukraina, Pogórze Dynowskie, Góry Słonne;
  • Zabytkowy charakter o wybitnych walorach, będący niespodzianką dla większości osób odwiedzających miasto po raz pierwszy.

Cechy te prowadzą do zdefiniowania unikatowej tożsamości miasta. Właśnie tę cechę tożsamości: ODKRYCIE, ZASKOCZENIE, OLŚNIENIE, należało zawrzeć w symbolicznej, graficznej formie.”
cytat za jaroslaw.pl

I tutaj, w zdefiniowaniu unikatowej tożsamości miasta, mam wrażenie popełniono błąd. Bo czyż odczucia mieszkańców i przyjezdnych można traktować jako cechę tożsamości miasta? To raczej wynik działania innych cech miasta, wypunktowanych zresztą detalicznie. Czy odczucia dadzą się narzucić? Czy olśnienie na pewno jest tą najważniejszą cechą miasta i dla kogo? Z punktu widzenia mieszkańców czy odwiedzających? Można tu spokojnie przywołać definicję słowa olśnić ze Słownika Języka Polskiego PWN:

„olśnienie
1. «nagłe poznanie, uświadomienie sobie czegoś»
2. «zachwyt wywołany czymś»
olśnić olśniewać
1. «porazić wzrok silnym blaskiem»
2. «wzbudzić zachwyt»”

Jak widać w definicji mamy dwoistość tego olśnienia. Z jednej strony zachwyt, z drugiej zaś niepożądany stan widzenia, co uświadamia nam taka oto definicja z encyklopedii PWN:

olśnienie,
stan widzenia, przy którym występuje odczucie niewygody i/lub zmniejszenie zdolności rozpoznawania obiektów, spowodowane niewłaściwym rozkładem lub zakresem luminancji albo nadmiernymi kontrastami w przestrzeni bądź w czasie;
stanowi przejaw adaptacji narządu wzroku do niewłaściwych warunków oświetlenia; ze względu na skutki o. dzieli się na: przykre, przeszkadzające i oślepiające (silniejszy stopnień przeszkadzającego) — tak silne, że przez pewien czas jakikolwiek obiekt nie może być spostrzeżony. O. przeszkadzające w uproszczeniu zależy gł. od natężenia oświetlenia w płaszczyźnie oczu, o. to odgrywa istotną rolę w oświetlaniu dróg.

Postawienie zatem na wyakcentowanie tejże „cechy tożsamości miasta” wydaje się jeszcze bardziej kontrowersyjne. Jeśli zaś do tego dokładamy jej formę graficzną, dominującą nad samą nazwą miasta i spychającą ją w cień, robi się bardzo dziwnie.

logo Jarosławia, proj. Agata Dzięgielowska

logo Jarosławia, proj. Agata Dzięgielowska

Dwie wersje logo Jarosławia, proj. Agata Dzięgielowska

Spójrzmy na to pod kątem zapamiętywania. Bogactwo formy graficznej nie ułatwi zapamiętania całości znaku, graficzne hasło skutecznie eliminuje nazwę miasta i pozostanie w pamięci jako nie przypisane do miejsca, które ma promować. A jednocześnie czytam na stronie jaroslaw.pl:

„W toku prac nad znakiem promocyjnym, udało się wyodrębnić te wartości, które stanowią faktyczną obietnicę, mającą pokrycie w rzeczywistości, nieprzemijającą i ponadczasową. Są to w przypadku Jarosławia: zdolność zaskakiwania, niespodzianki, olśnienia – których większość odwiedzających się nie spodziewa, zanim nie odwiedzi naszego grodu.”

Zatem obietnica doznań, zamknięcie jej w formę graficzną z umykającym uwadze umiejscowieniem, tworzy znak promujący doznania, które możemy mieć w każdym innym nowo poznawanym miejscu. A jednocześnie w słowach i pojęciach kluczowych do symbolicznego przedstawienia w logo promocyjnym mamy taki punkt –
„Miejsce, którego nie można przegapić”.

Przejdźmy do „założeń do projektowania formy graficznej znaku”:

Kolorystyka – Grafitowy oraz żółty, alternatywnie – granatowy (ciemnobłękitny) oraz złoty (ciepły żółty), możliwe zastosowanie rastrów barw lub dołączenie trzeciego koloru – grafitowy.
Logotyp JAROSŁAW – narysowany w stylu odręcznego pisma, majuskułą, lekki (ale wyraźny), pozytywny, nowoczesny, z rozmachem ale bez nadmiernej ozdobności.
Claim – minuskuła czcionką komputerową, korespondującą z odręcznym logotypem i charakterem ikony.
Ikona – niefiguratywna w formie, choć symbolicznie nawiązująca do przedstawianych wartości, łącząca formy abstrakcyjne z symbolicznym przedstawieniem proponowanych form desygnatów.
Forma znaku – na skali od 1 do 10, gdzie 1 oznacza formę całkowicie tradycyjną, figuratywną, a 10 skrajnie minimalistyczną i nowoczesną, abstrakcyjno-symboliczną, znak powinien plasować się w okolicach 7.”
cytat za jaroslaw.pl

Przywołam także. za stroną jaroslaw.pl, wypowiedż Zbigniewa Chmielowskiego:

„Współczesność i związane z nią narzędzia technologiczne, takie jak ekrany monitorów, komputerów, smartfonów, wymuszają stosowanie symboli prostszych w formie, nawiązujących do stylistyki i designu XXI wieku, przemawiających do człowieka drugiego millenium i na te potrzeby musimy mieć logo promocyjne, mówiące współczesnym językiem o współczesnym Jarosławiu. Miasta w swoich działaniach promocyjnych powszechnie wykorzystują nowoczesną symbolikę, która ułatwia komunikację z otoczeniem i budującą ich korzystny wizerunek – precyzuje dr Zbigniew Chmielewski, ekspert w zakresie systemów identyfikacji wizualnej, który wspierał proces powstawania logo Jarosławia.”

Jeśli dodamy do tego iż współczesne trendy projektowania znaków promocyjnych miejsc bazują na dwu elementach – minimaliźmie formy i tendencji do odwołań do heraldyki miejskiej, mamy właściwie podstawy do oceny co poszło nie tak. A chyba poszło, pomimo tego:

„Specjalnie powołana do tego komisja, przeanalizowała ponad 230 wariantów znaku i hasła. Kiedy powstały i zostały wybrane elementy bazowe, różne formy znaku zostały poddane badaniu m.in. wśród studentów Uniwersytetu Wrocławskiego. Wyniki posłużyły do oceny poszczególnych wersji i zatwierdzenia ostatecznej formy znaku.” za www.eska.pl

Mamy w efekcie znak nie do końca zgodny z założeniami projektowymi. Trudno w nim dopatrzeć się minimalizmu, mówienia współczesnym językiem, czy troski o czytelność, także w bardzo małych ekspozycjach. W komentarzach padło już pytane o wygląd i czytelność znaku na ołówku. A jak ten znak wygląda w rozmiarze np. 60 px?


Znak z jednej strony akcentuje ważność doznania, z drugiej zawiera symboliczne, podobno, odniesienia do zabytków miejskich, ale na mnie sprawia to wrażenie raczej symbolicznych zabytkowych ruin i miał bym problem z określeniem jakich konkretnie w rzeczywistości. Tym bardziej, że te istniejące zabytki Jarosławia (sądząc po zdjęciach, bo nie byłem) są zadbane i bardzo interesujące, także w formie.

prezentacja na gadżetach

Prezentacja na gadżetach http://www.jaroslaw.pl/aktualnosci-wydarzenia/id8993,Jaroslaw-miastem-olsnien.html

Ostatnia moja wątpliwość dotyczy strategii promocji miasta, czy powstała, czy tylko zajęto się samym znakiem. bez wsparcia jakąkolwiek strategią jego komunikacji? Prezentacja znaku, li tylko na gadżetach, może sugerować, niestety, brak takiej wypracowanej strategii komunikacji.

W sumie jest jeden plus – logo narobiło szumu bez kosztownych działań promocyjnych. Tylko czy o taki wydźwięk akurat chodziło? Jest takie powiedzenie „nie ważne dobrze czy źle, ważne by po nazwisku”, ale tu akurat wszyscy olśnieni zapamiętają bardziej owo „olśnienie” niż samo nazwisko, nazwę miasta.

Jak by na przekór, tej powyższej realizacji, przywołam inną, stworzoną indywidualnie i proponowaną miastu przez autora „Jakieś pół roku temu wysłałem to do Burmistrza i chciałem podarować w zamian za uścisk dłoni…” jak napisał w komentarzu na Facebooku. Michał Mazur przedstawił na portalu Behance swoją propozycję znaku, minimalistyczną i zgodną z aktualnym trendem projektowym – odwołań do herbu miasta – wraz z ikonami najważniejszych zabytków, ale także przykładami stosowania, tworząc zalążek systemu komunikacji promocyjnej. Znak w sumie ma potencjał dużo szerszego działania, niż tylko promocja miasta.

Jarosław, proj. Michał Mazur

Jarosław, proj. Michał Mazur

Jarosław, proj. Michał Mazur

Jarosław, proj. Michał Mazur

Całość prezentowana jest na portalu Behance

Widzę w tym projekcie dużo lepszą podstawę do promocji miasta, bardziej zgodną z trendami obecnie panującymi w projektowaniu, jak również dający szersze możliwości rozwijania w przyszłości we w pełni spójny system.

 

 


minimalizm do czytania

12 lipca 2012

Tym razem minimalizm w wersji niemieckiej, na przykładzie zmiany znaku Petra Electric. Szerzej o tej zmianie przeczytacie na portalu Design Tagebuch.

Petra Electric nowe logo

Może nie do końca jest to dobry przykład, ale potraktujmy go, mimo to,  jako przykład szerszej tendencji, panującej obecnie w projektowaniu. A właściwie tendencji najbardziej widocznej w przeprojektowywaniu znaków już istniejących. Tendencji jednocześnie najbardziej widocznej i odczuwalnej także dla klientów, z racji porównania z zakodowanym w pamięci starym znakiem.

Warto się zastanowić, czy przy okazji tego trendu nie ginie gdzieś ta wyłapywalna, na pierwszy rzut oka, charakterystyczność znaku . Czy nie zatraca się jego łatwa odróżnialność i czy się to wszystko nie  ujednolica, jednak,w nowych projektach znaków w jedną, mało rozpoznawalną, masę literniczą ?

Wiem, można doszukać się niuansów w każdym z tych nowych minimalistycznych znaków, sprowadzonych coraz częściej li tylko do logotypu. Ale mam wrażenie, że sprowadza się to do niuansów czytelnych dla branży projektowej, jednocześnie nie wychwytywalnych, nie zauważalnych wręcz, dla szarego odbiorcy, operującego schematem porównawczym pary Arial/Times. Te niuanse mogą być, czasem są, genialne, jednak, w zestawieniu wielu znaków, z jakim styka się codziennie przeciętny obserwator, taki minimalizm zlewa się w jeden i ten sam „podstawowy” krój, czyli rozpoznawalny dla niego, zmienia się tylko ilość liter, tworzących kolejną nazwę do przeczytania. Kierunek, wyznaczony przez choćby Nike, zastąpienia nazwy symbolem, przywoływanej samorzutnie na jego widok w pamięci, zakodowanie zatem skrótu graficznego, jako działania mnemotechnicznego do zapamiętania tej nazwy, zostaje zaprzeczony. Więcej, zostaje dokładnie odwrócony. Teraz obserwator musi znak przeczytać. Wracamy do „literatury”.

Czy ta tendencja potrwa dłużej? Zapewne w firmach o ugruntowanej pozycji tak, natomiast w firmach młodych i dynamicznych raczej będziemy obserwować kolejne zmiany, wraz ze zmieniającymi się tendencjami projektowymi. Jednak, moim zdaniem, kierunek wyznaczony przez symbol Nike, minimalizmu formy graficznej, bez logotypu, jest łatwiejszy do zakodowania u odbiorcy i chyba bardziej mu przyjazny, przez to bardziej efektywny.


Łódź 2 polemika

11 grudnia 2011

Polemika adwokata diabła.

Na swojej stronie odniósł się do nowego logo Łodzi Adam Jarecki, pewnie machnąłbym ręką, gdyby nie dziwność, weryfikacji jaką zastosował Autor, przy pomocy też dziwnych czasem tez Piotra Sajnoga:

Nowe logo Łodzi łamie cztery z pięciu podstawowych zasad dobrego logotypu. Daje radę tylko z jednym.

Sprawdźmy.

1. PROSTOTA
Prostota logo czyni go łatwo rozpoznawalnym, uniwersalnym i łatwym do zapamiętania. Powinno zawierać w sobie unikatowe elementy ale z drugiej strony nie powinno być „przerysowane”. [w znaczeniu nadmiaru formy – przyp. AJ] Tymczasem nowe logo Łodzi jest nieczytelne, niezrozumiałe, wydumane i nie zawiera jednoznacznego przekazu.

No i mamy pierwszy pasztet, bo niby chodzi o prostotę formy, ale wyciągana jest unikatowość. Na dodatek nie może zawierać „nadmiaru formy” – tyleż to stwierdzenie prawdziwe co bałamutne, vide logo Bahamas zawierające więcej tej „formy”, niż to łódzkie, i w niczym to nie przeszkadza, wręcz odwrotnie. Prosta formy niekoniecznie przekłada się na czytelność – tu akurat forma (liter) jest aż za bardzo prosta, a czytelności brak. Z kolejnym stwierdzeniem trudno się zgodzić, że „wydumane i nie zawiera jednoznacznego przekazu”, i to z dwu powodów: a/ nieczytelność liter nie musi mieć wpływu na czytelność samego komunikatu, który akurat tu jest w pełni jasny, choć niejasne jest przypisanie do miejsca; b/ autor oczekiwał chyba łopatologii, która dawno już przeszła do historii projektowania – szewc=but.

2. ŁATWOŚĆ ZAPAMIĘTANIA
Konia z rzędem temu, kto po obejrzeniu nowego logotypu umiałby narysować je z pamięci. Byłaby to zresztą pouczająca zabawa, gdyż pokazałaby jak właściwie te kreski i kropki ludziom się kojarzą.

O ile warstwa skojarzeniowa może być tu rzeczywiście bogata, co nie jest minusem, to jednak nie ona jest najistotniejsza, istotniejsza jest wartość mnemotechniczna całości znaku. Nie jest problemem dla wprawnego odrysowanie znaku z pamięci, mógłbym w tym miejscu złapać Autora za słowo i poprosić o tego konia, z rzędem. Obserwator niewprawny nigdy odtwarzać manualnie nie będzie, to kwestia nie odtwarzania a zakodowania kalki i mnemotechnicznego odtworzenia/wywołania w pamięci, więc po cóż to porównanie. Tu kwestią otwartą  jest – czy zapamięta znak w całości, czy tylko jego fragmenty. Gdyby jednak potraktować poważnie ową przywołaną manualność, potrzebną Autorowi do zapamiętania, szkolne, mozolne kreślenie literki „A”, by ja zapamiętać, jak pies Pawłowa, to ręczę że nie jest w stanie prawidłowo narysować nawet znaku NIKE, różnica będzie zawsze, co nie ma wpływu żadnego na tego znaku rozróżnialność.

3. PONADCZASOWOŚĆ
Czy nowe logo Łodzi przetrwa próbę czasu i będzie tak samo świeże, inspirujące i ciekawe za dziesięć lat? Wolne żarty.

Tu się zgadzam, z jednym, że to wolne żarty, to co napisano wyżej. To znak promocyjny, zatem o ponadczasowości możemy nie rozmawiać w ogóle, bo niby jakiej? Znaków promocyjnych nie robi się na wieczność. Zresztą, praktycznie nie ma już znaków ponadczasowo niezmiennych. Ten znak jest do tej, a nie innej, strategii. Zmieni się strategia i postawione cele, zmieni się znak, bo musi. Znak promocyjny, to nie herb, choć gdyby  autor prześledził historię heraldyki miejskiej , to szybko zauważy wpływ różnych czynników, choćby polityki czy zależności gospodarczych, etc.,  na ów znak. Ma tu też swoje pięć groszy najzwyklejsza moda – vide kształty tarcz i kartuszy, ale i samo odwzorowanie godeł.

4. ZROZUMIAŁOŚĆ
Tutaj Sajnog trafił w dziesiątkę, podając przykład kancelarii:
Zastanawiając się nad projektem logo, należy zwrócić uwagę na to, czy jego wymowa jest odpowiednia dla firmy, którą reprezentuje. Nieprawidłowe logo: (…) nazwa kancelarii prawniczej napisana czcionką wyglądającą jak ręczne pismo małego dziecka. Takie logo na pewno nie doda prestiżu firmie. Taka czcionka powinna być użyta w logo sklepu dla dzieci a nie w nazwie banku czy instytucji prawniczej.

Sajnóg nie trafił, niestety nawet w pole tarczy, bo nie ma to nic wspólnego ze zrozumiałością, za to dużo z adekwatnością formy do treści, to spora różnica.

Czcionka (?) użyta w nowym logotypie Łodzi byłaby bardzo dobra dla Muzeum Sztuki, galerii malarstwa lub sztuki współczesnej. Nie ma jednak żadnego związku z tym, z czym Łódź chciałaby być kojarzona: z nowymi technologiami, innowacyjnością, nowoczesnością.

Z tym można by się i po części zgodzić, gdyby nie fakt, że ujęcie tych wymienionych cech w jedno pojęcie ” przemysły kreatywne” nieco zmienia obraz i wydzwięk.

Podam przykry argument: Strzemiński i Kobro nie żyją od 60 lat. Są fundamentem sztuki współczesnej, ale nie są siłą rzeczy postaciami „nowoczesnymi”.

Drogi Autorze, to że nie są współcześni, żyjący, nie oznacza że nie są nowocześni. Wielu współczesnych twórców, jak najbardziej żyjących i chyba żywych,  jest bardziej de mode i staroświeckich niż akurat ta para artystów. Mnie bardziej martwi  ów krąg zaklęty, w jakim Łódź sie obraca, krąg awangardy i li tylko awangardy miedzywojnia, jako sztandar na każdą możliwą okazję, vide znak sejmiku wojewódzkiego, chyba że co łódzkie, to wojewódzkie, a poza awangardą ino pustynia, w co akurat nie wierzę.

5. UNIWERSALNOŚĆ OSADZANIA

Swoją drogą ciekawe określenie to osadzanie, tylko nieco wydumane. Chodzi jak rozumiem o egzekucję znaku na wszelkich nośnikach.

Logo musi być równie efektowne, gdy będzie wydrukowane:

Efektowne nie musi, musi być efektywne, to spora różnica.

„w jednym kolorze; w negatywie (jasny kolor na ciemnym tle); w rozmiarze znaczka pocztowego; w rozmiarze billboardu na ulicy”.

A inne media? druk to nie wszystko, co można ze znakiem zrobić, vide panele led, formy przestrzenne itd. Przyjęcie zaś założenia minimalnej wielkości znaczka pocztowego też trochę dużawe, znak da się, powinno się dać, zmniejszyć dużo bardziej, nawet do 5 mm podstawy.

I to jest jedyny punkt, który nowe logo Łodzi spełnia w 75% (poza tym znaczkiem pocztowym).

Co do procentów można by się i zgodzić (ze znaczkiem), przy założeniu stosowania samej tylko wersji kolorowej, z racji owej żółci, uciekającej nieco, 25% odpada. Ale, przy założeniu realnego stosowania, wszystkich wersji, może być to dużo więcej, niż tylko owe 75% spełniania.

A teraz przejdźmy do kolejnej części. Bo i kolejny wpis Jareckiego, reminiscencje z panelu dyskusyjnego, dotyczącego logo Łodzi, trudno zostawić bez choćby zdania.

„najciekawsze było wystąpienie Grzegorza Kiszluka z Briefa, który niejako „na dzień dobry” wylał kubeł zimnej wody na wszystkich pasjonatów brandingu samorządowego. Stwierdził on, że tak naprawdę logo może być jakiekolwiek, bo jest obietnicą tego, co dane miasto może zaoferować. Jeżeli logo obiecuje coś, czego w danym mieście nie ma – jest skazane na porażkę, tak jak złoty papier owijający nietrafiony prezent.”

Nie wiem czy tak to padło, czy też autor nieco zmienił sens, nie byłem. Ale, pomijając kto powiedział, skupmy się na tym co powiedział. A nie powiedział kompletnie nic nowego, że logo może być jakiekolwiek, bo może, co widać naokoło. Tak się bowiem składa, że albo znak dobrze pasuje i identyfikuje strategię, albo nie ma nic ino ładne/nieładne logo. Czy ono dobre, czy nie, okazuje się w praniu, czyli ponoszonych kosztach. Niestety z kolejnym przemyśleniem już zgodzić się trudno, chodzi o obiecywanie tego co jest. Otóż znak niczego takiego nie musi identyfikować, bo to nie kwestia tego co wyłącznie jest, a tego jakie cele wyznaczamy i chcemy osiągnąć, i to te cele znakuje logo, jak i ich wprowadzanie w czyn. Gdyby przyjąć założenie znakowania tylko tego co jest, wedle Kiszluka, czy może Jareckiego, to na co zdałoby się tworzenie logo na początku? logicznie należałoby najpierw osiągnąć cele, dopiero potem, jako już istniejące, je znakować, tyle, że to z lekka bez sensu, o czym obaj Panowie milczą, albo przeoczyli. Jeśli strategia zrealizowana, cel osiągnięty bez identyfikacji, to po co ta identyfikacja? tym bardziej, że finał na ogół jest początkiem wyznaczania nowych celów do osiągnięcia.

Autor stawia, jak mu się zdaje, retoryczne pytanie:

gdzie w Łodzi masz przemysły kreatywne, które tym nowym złotym papierkiem będziemy opakowywać?

Otóż drogi Autorze, łodzianinie, rozejrzyj się nieco po swoim mieście. Zaczątki widzę nawet ja, ślepnący i z odległości. A co będzie dalej zobaczymy, Rzymu nie zbudowano z dnia na dzień. Identyfikacja nie jest li tylko opakowaniem, bo wtedy opakowaniem by ją zwano, ale rzeczywiście nim być może, jeśli za nią nic nie stoi, albo strategii, wypracowanej, się nie realizuje.

Tak jak przypuszczałem jeszcze przed panelem, nowe logo Łodzi jest po prostu swoistą odmianą dzieła sztuki i tylko jako takie ma sens istnienia. Natomiast jego siła promocyjna, aspekt praktyczny i zarazem jedyny interesujący łodzian, z których pieniędzy powstało, przepadł w pomroce dziejów.

Ciekawe na jakiej podstawie Autor neguje wartość promocyjną (jak to zbadał?) i co to jest takiego „aspekt praktyczny i zarazem jedyny interesujący łodzian „?. Bo chyba nie chodzi o ilość włażących w oczy egzekucji czy załapanie się na gadżety, pomijając oczywiście fakt że logo nie jest wyłącznie do wewnątrz skierowane.  Ciekawe też skąd się Autorowi wzięło okrąglutkie i beztreściowe „przepadanie w pomroce dziejów” bo logo raptem ma parę dni i na dobre jeszcze nie rozpoczęło swojej egzystencji, ale z drugiej strony chwytliwe te przenośnie w zestawieniu z wielkością kasy i dla dobra ogółu podkręcające, że oto „gore, naszą krwawicę wydawają”, a jak nie wydawają, to też źle, bo „inni mają, a my..” .

Ja mógłbym zweryfikować krótko to logo, w oparciu o 4  najważniejsze cechy dobrego logo według J.S.B. Morse’a, wedle których logo, logotyp musi:
1. spełniać podstawowe zasady projektowania
2. być funkcjonalny
3. dobrze reprezentować firmę
4. być unikatowy

ad1. jest dobrze, choć znak nie stanowi jedności,
ad2. powinien dać się egzekwować w miarę dobrze, poza zastrzeżeniem co do koloru żółtego,
ad3. czy dobrze reprezentuje okaże się w praniu, czyli co zostanie zbudowane, jako jego wsparcie,
ad4. unikatowy jest bezsprzecznie.

Osiołkowi w żłoby dano w jednym owies, w drugim siano…. chciałby oba zjeść… oba mieć.

Poczytaj też logo Łodzi odcinek 1.


logotyp znika

12 kwietnia 2011

Na stronie kolektywu Dorothy jest taka zabawa logotypami, a właściwie seria obrazów, powstałych na bazie idei sprowadzenia znaków do li tylko formy graficznej, pozbawiając je liter.

strona kolektywu Dorothy

Wrzuciłem małą zajawkę tej strony na Facebooku żartując, że może i u nas ktoś by spróbował, z naszymi znakami. I długo nie czekałem.

Oto 18 polskich znaków w wersji czystej, bez logotypu, opracowane przez Pawła Paśnika. Bardzo dziękuję autorowi za podesłanie i zgodę na opublikowanie tych prac na moim blogu.

polskie znaki bez logotypu, autor: Paweł Paśnik

Miłej zabawy w dociekanie co czyje :)


 
    • Translate to:

  • Nowe

  • Tematy

  • Tagi