tęczowa Madonna
8 maja 2019Kilka przemyśleń na marginesie sprawy tęczowej Madonny.
Zacznijmy od definicji:
„Profanacja (łac. profanatio = zbezczeszczenie, znieważenie) – pojęcie odnoszące się do naruszania sfery sacrum, powodujące pozbawienie poświęconych rzeczy lub konsekrowanych miejsc wartości kultowej oraz potraktowania bez należytego szacunku rzeczy, wartości otoczonych powszechnie czcią.”
Skoro – „powodujące pozbawienie poświęconych rzeczy lub konsekrowanych miejsc wartości kultowej oraz potraktowania bez należytego szacunku rzeczy, wartości otoczonych powszechnie czcią.” – to, moim zdaniem, nieuprawnione wydaje się rozciąganie tego pojęcia sacrum na każde przestawienie nie poświęcone. Czym innym jest profanacja samego realnego obrazu Maryi, a czym innym przemalowanie/namalowanie kopii z kopii tegoż dzieła i to w formie dalece odmiennej (wydruk). Otaczanie czcią także dotyczy realnego obrazu, a już wątpliwym jest otaczanie czcią wszelkiego typu odbitek z wtórnych kopii, o ile nie zostały poświęcone. Są bowiem jedynie memo-kotwicą dla ich właściciela, przypominającą mu jego o własnej wierze. Z jednej strony modlimy się czasem do oleodrukowego obrazu, oprawionego w ramy, w naszym mieszkaniu, ale też nigdy nie modlimy się do wydrukowanego obrazka w albumie czy na plakacie, to już nie jest sacrum. Z jednej strony „obraża nas” wydruk tęczowej madonny, z drugiej strony nie obraża, a nawet bawi, pluszowa zabawka z Jesusem, majtki z Madonną z Guadalupe (usłyszałem wyjaśnienie – bo to nie Nasza!), plastikowe butelki na wodę święconą w kształcie Madonny i setki innych koszmarnie jarmarcznych gadżetów, w moim odczuciu obrażających podwójnie, bo także poczucie estetyki. Taka wybiórcza obrażalność.
Czy tęcza w aureoli to traktowanie bez szacunku „wartości otoczonych powszechną czcią”? Toż przecież tą wartością, w tym ujęciu, jest Madonna, nie jej taka czy inna szata ani aureola, to ona, niezależnie od kolorystyki, jest tym symbolem nadal. Kolory mogą nieść przesłania dodane, ale żaden z nich, ani wszystkie razem, nie uwłacza temu symbolowi. Tak jak różny wygląd miały Madonny na przestrzeni wieków, tak róźne były stylistyki ich przedstawiania i kolorystyka szat, tym razem zmieniono kolor aureoli, co, moim zdaniem, niesie szersze przesłanie i to całkowicie chrześcijańskie – wszyscy jesteśmy ludźmi, z którymi Pan zawarł przymierze. Bez dzielenia na lepszych i gorszych.
W Tygodniku Powszechnym znalazłem takie oto dość znamienne słowa ks. Andrzeja Draguła (2017 r.):
„Znaki wyrażają Boga i nasze Jego doświadczanie. Duchowość jest taka, jakie są znaki, które ją wyrażają.”
„pogłębiający się kryzys funkcjonowania i rozumienia kościelnej ikonografii, która dawno już uniezależniła się od instytucji Kościoła i swobodnie dryfuje, niewiele sobie robiąc z założeń i norm teologii.”
Tych słów nie napisał ateista a kapłan. Zatem każdy z nas ma prawo do emanacji swej duchowości znakami, które są dla niego ważne. Jednocześnie Kościół w tym wypadku mówi, głosem rzecznika KEP, o profanacji, wiążąc to ściśle z ideologią LGBT, sam ma jednak problem wewnętrzny, pozwalając na ideologizowanie, pod bieżące potrzeby, męki pańskiej, umieszczanie Jesusa w anturażu całkowicie jednostronnym, idelogicznie i politycznie zarazem. Ma też problem z akceptacją tych wszystkich koszmarków jarmarcznych wypaczających sens sacrum, infantylizujących je. Akceptacją, gdyż nie widać woli ani działań, by tę jarmarczność, rzeczywiście obrażającą sacrum, ukrócić.
Sztuka sakralna to także sztuka ludowa i pobieżne choćby przejrzenie artefaktów, na Google, pokazuje mnogość owej indywidualnej emanacji twórczej w wypadku madonn. Twórczego modelowania i barwienia owej aureoli, daleko odbiegającego od kanonicznego złota lub srebra. Twórczo znakującego ją własnymi znakami i barwami w zgodzie z własnym przeżyciem duchowym twórcy.
Równie radosne i otwarte podejście mają dzieci, co widać choćby po ilustracjach (poniżej) z konkursu organizowanego przez redakcję „Promyczka Dobra” oraz Klasztor Ojców Paulinów z Jasnej Góry.
Mamy sporą ilość odłamów chrześcijaństwa, nieco odmiennie podchodzących do kwestii wizualnego wyobrażania symbolik, być może powstanie jeszcze jeden odłam – Madonny Tęczowej, a takie glosy się już pojawiają, i co wtedy? Wtedy stanie się ona sacrum, niezależnie od woli i oceny innych wyznań i ich wyznawców. I trzeba będzie to uszanować. Przez 2 tysiąclecia kościół adaptował wiele symboli spoza własnego kręgu i nie miał z tym problemu, robiąc to na tyle sprawnie, że dziś kojarzą się ściśle z kościołem. Ale z tym najstarszym z symboli chrześcijańskich ma problem. Walcząc z tęczą, zamiast o tęczę, kościół, moim zdaniem, popełnia błąd.
O tęczy już raz pisałem, pięć lat temu powstał tekst „Tęczowa zadra w oku”, warto go przeczytać. Polecam także aktualny, bardzo wyważony komentarz Piotra Sikory „O prawdziwej i pozornej profanacji” w Tygodniku Powszechnym.
Z racji pokazania tu tęczowej Madonny pewnie grozi mi wizyta o 6 rano i stosowna odsiadka, co zapowiada wszem i wobec posłanka Siarkowska, ale plusem tej sytuacji będzie siedzący wespół krąg ludzi inteligentnych, a nic tak nie rozwija, jak przebywanie z mądrymi ludźmi.