Pożyczone jabłko
1 października 2009Jakiś czas temu, kwiecień 2008 r. pisałem o nadwrażliwości Apple związanej z własną marką. Uczulenie to nie tylko zaowocowało trwającym lata procesem z firmą beatlesów, ale i walką z Nowym Jorkiem, o podobieństwo (dalekie) znaku jego akcji GreeNYC, patrz Jabłkowa wojna. A tu ci masz, na naszym własnym, polskim podwórku są twórcy, którzy nie specjalnie widać śledzą takie głupie potyczki sądowe. Więcej, dbałość światowych firm o własne elementy identyfikacji im wisi, nie za bardzo przejmują się cudzymi prawami autorskimi i własnościowymi, ani, co ciekawe, ewentualnymi konsekwencjami finansowymi. Bywają baaardzo bolesne. Sami pchają się w necie pod nóż. Żart? ależ nie, proszę bardzo, przykład chwalenia się cudzym, jak najbardziej prawdziwy, umieszczony w portfolio firmy Quaint.
Tam było tylko dalekie podobieństwo (mowa o GreeNYC), tu zaś „pożyczka”. Ot, kreacja nożyczkami. Rzeczywiście osobliwe*.
*quaint – osobliwy, ciekawy, niezwykły, oryginalny – noooo, wszystko się zgadza…
Podobne artykuły
Ja polecam jeszcze bloga tego "artysty" i jego komentarze co do niektórych prac :)
Gorzej będzie Andrzeju, jeśli kolega opisany przez Ciebie jednak będzie dysponował zgodą polskiego oddziału Apple na takie działanie… niezależnie od faktu, że byłoby to kuriozum w świetle opisanych wojen, jednak wtedy chyba będziesz musiał przeprosić :(
Mareksy, z chęcią przeproszę, ba uwierzę że cuda się zdarzają i leżąc plackiem przed kompem będę się kajać.
O ile jednak znam ciut wojenki, na dużo mniejszą skalę, wytaczane przez Apple, to przypuszczam że wątpię, no ale człowiek strzela a Bóg kule nosi :)
czy jednak zasady nie mówią, że artykuł, tfu… pistolet ;) weryfikuje się przed oddaniem strzału?
Od razu wyjawię, skąd moja wątpliwość – w portfolio tego kolegi jest znaczek bardzo podobny do tego, którego elementy ostatnio zaprezentował nasz wspólny kolega Bąk (znak ten jednak jest chyba "uprzedni" w stosunku do radosnej twórczości kolegi Bąka, ale z łatwością wyłowisz, chociaż i tu powstaje pytanie – cały ten znak należy do oskarżonego, czy tylko ta doklejka po prawej) – myślisz, że taki duży zleceniodawca, obecny w mediach rozmawiałby z plagiatorem? A może by rozmawiał, w sumie to mamy przecież upadek obyczajów :)
Mareksy, bardzo dziękuję za awans na redachtora, ale to nadal jest prywatny blog :) Piszę co czuję i odnoszę wrażenia, a nie dziennikarski artykuł z ustosunkowaniem się stron, choć, jak zauważyłeś pewnie wcześniej, daję się im bezproblemowo wypowiedzieć w temacie.
Obaj również wiemy że o ile korporacje, po selekcji i oglądzie, zgadzaja się na uzywanie swego znaku OBOK innego o tyle na jakiekolwiek przeróbki już nie. Tak wiec moje domniemanie nie jest pozbawione podstaw. Ba, obaj znamy nasz rynek i wiemy jak wygląda pożyczanie i dorabianie.
Czy mogę się mylić? jasne. Zobaczę uwierzę.
Nie ma za co…
Prywatny, nieprywatny, w każdym wypadku odpowiedzialność ta sama.
Za dobrze znamy obaj rynek, by się nie zgodzić, ze Polska od morza do morza widziała nie takie przeróbki ;)
Mareksy, jeżeli się odwołujesz do prasy to bądź rzetelny i zauważ w tej prasie pewną formę, która sprawdzania nie wymaga, jak artykuł, a jest to autorski felieton. Prywatny blog to takie właśnie felietony, niekoniecznie poprawne i uczesane.
Dla przypomnienia za wiki: Felieton (fr. feuilleton), specyficzny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski (prasowy, radiowy, telewizyjny) utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający – często skrajnie złośliwie – osobisty punkt widzenia autora. Charakterystyczne jest częste i sprawne "prześlizgiwanie" się po temacie.
Tak na marginesie naszej przepychanki z Mareksym von Creamteam:
Jak widać po tej notce http://www.tvn24.pl/12690,1622190,0,1,blog-jak-gazeta-...
Min. Kultury /?!/ nie wywietrzały socjalistyczne pomysły z rejestrowaniem blogów jak prasy elektronicznej. Ciekawostką jest fakt braku definicji samej prasy. Ciekawe co jeszcze wymyślą… może za każde czytanie książki wprowadzić opłatę, no bo twórca traci jak czytamy n-ty raz tę samą książkę… Może unormować ilość wypowiedzi dziennie, lub na jakiś temat…po
BTW. odnośnie Twojej wypowiedzi: "Obaj również wiemy że o ile korporacje, po selekcji i oglądzie, zgadzaja się na uzywanie swego znaku OBOK innego o tyle na jakiekolwiek przeróbki już nie."
A logo (sic!) "ROSS net.pl" kolega widział?!
Jestem autorem "loga applemaczek" i muszę powiedzieć parę słów od siebie. Skłonny bym był sam podpisać że jest to plagiat, kradzież itp. Jednak poniższe podpunkty to wykluczają:
– logo prezentuje świat apple, nie słoik z konfiturami, nie firmę Andrzeja-Ludwika i nie konkurencję dla apple, jest to logo bezpośrednio związane z marką,
– logo zostało stworzone bezinteresownie dla powstającego portalu o apple macintosh jako prezent dla czegoś co miało wspólnie łączyć w w jednym miejscu fanów firmy apple i jej produktów.
Twierdzenie że jest to plagiat zakrawa na farsę, gdybym wstawił jabłko i dopisał super sushi jest się do czego przyczepić.
Wysłałem maila do przedstawiciela Apple z prośbą o wypowiedzenie się w tej kwestii, o odpowiedzi poinformuję.
Chyba pański kolega p Andrzeju Krzysztof Mochnacki opisał panu moje zjechanie pańskiego logo, stąd powód do przyczepienia się do mnie, rozumiem że trzeba się odgryźć. Powiem szczerze nie przeszkadza mi to, wie pan jak to jest, psy szczekają…
Z pozdrowieniami :)
Szanowny Autorze logo,
otóż ŻADEN z tych, wymienionych przez ciebie, punktów nie przeczy tezie o plagiacie (choć ja nie uzyłem tego słowa) wręcz przeciwnie dokładnie go potwierdzają. Żaden też z nich nie jest najmniejszym usprawiedliwieniem nieznajomości prawa. Pytanie o opinię PO niestety jest ostatnim gwoździem.
Zdanie o "farsie" potwierdza tylko znikomą wiedzę na temat prawa autorskiego.
Odpowiedź Apple z chęcią opublikuję.
A teraz sprostowania:
1. Krzysztof nazywa się Bochnacki i nie jest w zadnym stopniu winien tego trafienia.
2. Jeżeli "zjechaniem logo" nazywasz epatowanie się wysokością honorarium to raczej mi to wisi, choć mógłbyś ruszyć głową i sprawdzić na mojej stronie, czy nie walisz głupoty. Gdybym chciał się odgryżć (czy to nie ty abypiszesz o szczekających psch?) napisałbym tam gdzie to opublikowałeś.
Tak tak wiem, psy szczekają, ale na karawanę, to mi raczej nie wyglądasz, ale mogę się mylić.
Szanowny panie Włoszczyński, myślę że opinia Apple jest tutaj pierwsza przed moją i pańską tezą, więc pozwoli pan że zostawie pana ze swoimi teoriami samemu sobie i napiszę wówczas jak dostanę odpowiedź od Apple.
Udanych dyskusji.
Z pozdrowieniami :)
ps. wysłałem 5 minut posta poprawiającego nazwisko na Bochnacki,musiał jakiś błąd wyskoczyć panu w skrypcie.
ja nawet wiem jaka bedzie odpowiedz Appla, bo sam interesowalem sie co moze autoryzowany reseller Appla z logiem, otoz nie moze w zaden sposob go modyfikowac, i Apple nigdy nie wyda nikomu na to zgody :) po to jest ksiega znaku zeby stosowac zawarte w niej zasady:) z checia zobacze co tworcy "loga" napisza :) choc moga szybciej skontaktowac sie z nim ich prawnicy, apple ma ich kilku :P
Gwoli ścisłości:
W rozumieniu ustawy (prawo prasowe):
1. prasa oznacza publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej, jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącym i datą, a w szczególności: dzienniki i czasopisma, serwisy agencyjne, stałe przekazy teleksowe, biuletyny, programy radiowe i telewizyjne oraz kroniki filmowe; prasą są także wszelkie istniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środki masowego przekazywania, w tym także rozgłośnie oraz tele – i radiowęzły zakładowe, upowszechniające publikacje periodyczne za pomocą druku, wizji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania; prasa obejmuje również zespoły ludzi i poszczególne osoby zajmujące się działalnością dziennikarską,(…)
pozdrawiam
christobal
Anonimowy, gwoli ścisłości powinieneś podać, że ta definicja jest w starej w ustawie. W nowelizacji już to takie jasne nie jest
Gwoli ścisłości zacytowałem fragment art 7 z obowiązującej ustawy. Wedle mojej wiedzy nie była ta ustawa jeszcze nowelizowana.
christobal
przychylę się do zdania Pana Ludwika.
pytanie apple o zdanie PO fakcie, to dosłownie musztarda po obiedzie…
a dodatkowo takie zapytanie skierowane do apple- może wzbudzić dodatkowe zainteresowanie prawników japkowych :-)
zawsze co prawda można powiedzieć, że jest jeszcze tzw. czynnik ludzki- ktoś gdzieś dała ciała i popełnił błąd.
ale jest pewna granica- są rzeczy, których błędem w żaden sposób nazwać nie można.
i moim zdaniem- do tego zalicza się taka właśnie twórczośc quirky radosna.
Trafiony, zatopiony ;)