minimalizm do czytania
12 lipca 2012Tym razem minimalizm w wersji niemieckiej, na przykładzie zmiany znaku Petra Electric. Szerzej o tej zmianie przeczytacie na portalu Design Tagebuch.
Może nie do końca jest to dobry przykład, ale potraktujmy go, mimo to, jako przykład szerszej tendencji, panującej obecnie w projektowaniu. A właściwie tendencji najbardziej widocznej w przeprojektowywaniu znaków już istniejących. Tendencji jednocześnie najbardziej widocznej i odczuwalnej także dla klientów, z racji porównania z zakodowanym w pamięci starym znakiem.
Warto się zastanowić, czy przy okazji tego trendu nie ginie gdzieś ta wyłapywalna, na pierwszy rzut oka, charakterystyczność znaku . Czy nie zatraca się jego łatwa odróżnialność i czy się to wszystko nie ujednolica, jednak,w nowych projektach znaków w jedną, mało rozpoznawalną, masę literniczą ?
Wiem, można doszukać się niuansów w każdym z tych nowych minimalistycznych znaków, sprowadzonych coraz częściej li tylko do logotypu. Ale mam wrażenie, że sprowadza się to do niuansów czytelnych dla branży projektowej, jednocześnie nie wychwytywalnych, nie zauważalnych wręcz, dla szarego odbiorcy, operującego schematem porównawczym pary Arial/Times. Te niuanse mogą być, czasem są, genialne, jednak, w zestawieniu wielu znaków, z jakim styka się codziennie przeciętny obserwator, taki minimalizm zlewa się w jeden i ten sam „podstawowy” krój, czyli rozpoznawalny dla niego, zmienia się tylko ilość liter, tworzących kolejną nazwę do przeczytania. Kierunek, wyznaczony przez choćby Nike, zastąpienia nazwy symbolem, przywoływanej samorzutnie na jego widok w pamięci, zakodowanie zatem skrótu graficznego, jako działania mnemotechnicznego do zapamiętania tej nazwy, zostaje zaprzeczony. Więcej, zostaje dokładnie odwrócony. Teraz obserwator musi znak przeczytać. Wracamy do „literatury”.
Czy ta tendencja potrwa dłużej? Zapewne w firmach o ugruntowanej pozycji tak, natomiast w firmach młodych i dynamicznych raczej będziemy obserwować kolejne zmiany, wraz ze zmieniającymi się tendencjami projektowymi. Jednak, moim zdaniem, kierunek wyznaczony przez symbol Nike, minimalizmu formy graficznej, bez logotypu, jest łatwiejszy do zakodowania u odbiorcy i chyba bardziej mu przyjazny, przez to bardziej efektywny.
W pełni się zgadzam. Kiedy cały świat dąży do ikonicznych ponadkulturowych form graficznych, to w kreacji znaków graficznych obserwuję uwsteczniony trend. Ba, często widuję „liftingi” polegające tylko na rezygnacji z sygnetu. Do tego wszyscy używają podobne kroje pisma. Istny koszmar. Odnajduję analogię do branży motoryzacji. Okresowo samochody różnych marek są tak do siebie podobne, że z daleka można tylko zgadywać przykładowo, czy to Ford, czy Opel.